CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 32. Zranione uczucia.

*Piotr*
- Dzięki. - Powiedziała bez jakichkolwiek uczuć i niemal wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami. Siedziałem zdziwiony zachowaniem Martyny, ale zaraz wstałem i zacząłem ją szukać. Z biegu ubrałem buty, które stały przy drzwiach i wyszedłem. Myślałem, że może poszła do ogrodu ale tam jej nie było. Wróciłem zmarznięty do domu i chwyciłem telefon z półki pełnej różnych papierów. Na jego ekranie było zdjęcie Martyny. Wybrałem numer, zadzwoniłem raz, drugi, trzeci ale bez żadnego efektu. Dopiero kiedy usiadłem na kanapie i spojrzałem na stojący na przeciwko fotel zobaczyłem torbę dziewczyny. Nic dziwnego, że nie mogłem się dodzwonić. Poszperałem w niej trochę i znalazłem jej telefon. Zacząłem się trochę martwić. Było ciemno, zimno i na dodatek z Martyną nie było żadnego kontaktu. Nie wiedziałem gdzie jest i co się z nią dzieje dlatego pomysł szukania jej po całym mieście byłby bez sensu tym bardziej, że nie miałem pojęcia gdzie zacząć. 

*Martyna* 
Błądziłam po parku bez żadnego celu. Czułam się zdradzona przez najbliższą mi osobę. Codziennie pytałam co dzieje się w stacji, a on codziennie mnie okłamywał. Niby jak mogło być wszystko dobrze, skoro z tym człowiekiem nic nie jest w porządku? Góra jest taki sam jak mój ojciec, zimny i bez serca. Akceptuje jedynie samego siebie... Szłam jedną z alejek, a po policzku spłynęła mi łza. W pewnym momencie minął mnie mężczyzna. 
- Martyna? Czemu płaczesz? - Zatrzymał się. Spojrzałam na jego twarz, był to Adam. 
- Cześć, nie... Wydaje Ci się. - Odparłam ochrypłym głosem i otarłam policzek. Tak naprawdę nie chciałam rozmawiać, a tym bardziej z Adamem. Chciałam po prostu zostać sama ze sobą. 
- Dobra, ale czemu o tak późnej porze wychodzisz? - Chłopak zrezygnował z poprzedniego pytania wiedząc, że i tak nie powiem mu prawdy. - No i w ogóle gdzie jest Piotrek i jak mógł zgodzić się, żebyś sama chodziła po parku w nocy? On już kompletnie oszalał?
- Nie wie, że tu jestem... Zresztą nie ważne, widzę że się gdzieś śpieszysz. 
- Pokłóciłem się z Basią, bo uważa, że za późno wracam. Ale dla Ciebie zawszę znajdę czas. - Uśmiechnął się i poszliśmy usiąść na pobliskiej ławce. 
- Jesteś naprawdę kochany. - Moje kąciki ust lekko się podniosły. Opowiedziałam Adamowi o całej tej nieprzyjemnej sytuacji. - I co byś zrobił na moim miejscu? Udawał, że nic się nie stało...? 
Przerwał nam telefon chłopaka. 
- Odbierz, to pewnie Basia. Przepraszam, że Cię zatrzymałam. - Powiedziałam.
- Racja powinienem już iść, a Ty wracaj do domu. Wszystko się ułoży. - Odparł i raz jeszcze się uśmiechnął. 
- Dobra idź już, bo Basie zdenerwuje się jeszcze bardziej. - Wstałam z ławki i lekko go popchnęłam. Odszedł odbierając telefon.
- Adam, gdzie Ty do cholery jesteś! - Usłyszałam głos Basi. Zaśmiałam się i poszłam w stronę domu... 
Kilka minut później byłam już w mieszkaniu. Myślałam, że Piotr może już śpi, a jednak podszedł do mnie.
- Gdzie byłaś? - Oparł się o ścianę. Ściągnęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku. Szłam do łazienki, jednak po chwili poczułam ciepło na dłoni.
- Płakałaś? - Chłopak złapał mnie za zimną jak lód rękę i spojrzał na moje czerwone i podpuchnięte oczy. Ja za to spojrzałam na jego usta, jednak po chwili spuściłam wzrok na podłogę i delikatnie wyszarpnęłam swoją rękę. Po policzkach spłynęły mi kolejne, dwie łzy... Po półgodzinnej kąpieli wyszłam z łazienki i położyłam się na kanapie. Zamknęłam oczy i myślałam o dzisiejszym dniu. Usłyszałam kroki Piotra, a zaraz potem poczułam na swoim ciele koc. Pewnie myślał, że śpię... Kilka minut później, zasnęłam.
___________________________________________________________________
Miało być dłuższe ale zabrakło mi pomysłu ;( 
Wiecie, już chyba od dwóch tygodni myślę nad rozpoczęciem całkiem nowego opowiadania, ale raz mi się ten pomysł podoba, a potem nie i sama nie wiem co mam zrobić... Z tego powodu chyba nie potrafię już napisać rozdziału dobrze. Dzisiaj miałam kompletną pustkę... 
Z jednej strony mam wiele pomysłów na to nowe opowiadania, a z drugiej szkoda mi zostawić to i czuje się z tego powodu fatalnie. Myślałam, że może przejdzie mi po kilku dniach ale nie potrafię się z tym uporać... Może Wy mi jakoś doradzicie? 
Może napiszcie w komentarzu swoją opinię, albo jakieś pomysły, bo ja już nie wiem...
Natalia

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 31. Fałszywe spotkanie.

*Martyna* 
*3 tygodnie później*
Spojrzałam na okno i lekko przetarłam oczy dłonią. Dobiegające z niego światło lekko mnie oślepiło, jednak nie oderwałam od niego wzroku. Kusiło mnie jeszcze bardziej. Liście na drzewach były już brązowe. Wydawać się mogło, że każdy z nich wie kiedy ma spaść. To było cudowne, patrzeć na to wszystko... Tego dnia byłam szczęśliwa. Uśmiechałam się jak głupia. W ciągu ostatnich dni czułam się jak księżniczka w dużym, pustym zamku, zamkniętym na wszystkie możliwe sposoby. Dziś czuję, że odżywam. Nie muszę już słuchać co mam robić. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 6:10. Nie traciłam czasu na leżenie w łóżku. Wstałam, związałam włosy w koka i założyłam na siebie ciepły, brązowy sweter. Na stole w salonie znalazłam talerz pełen zdrowych kanapek. Zatrzymałam się na chwilę i właśnie w tym momencie Piotrek stanął za mną i objął mnie w tali. Przytulił się do moich pleców, a ja złapałam za jego dłonie.
- Dzień dobry. - Powiedział. Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie jego uśmiech. Chłopak miał dzisiaj wolne ale przecież mógł mnie zawieść. Kilka minut po śniadaniu razem z Piotrkiem wyszliśmy przed dom. Stanęłam przed drzwiami, zamknęłam oczy i odpłynęłam w swoich myślach. Promienie słońca padały na moją skórę, ogrzewając ją. Lekki wiatr poruszał moim włosami, a śpiew ptaków był najpiękniejszą muzyką dla moich uszu. Nareszcie byłam szczęśliwa...
- Idziemy? - Usłyszałam głos Piotra. Otworzyłam oczy i ruszyłam głową na słowo "tak". Kiedy wyszłam z samochodu, poczułam przypływ adrenaliny. Brakowało mi tego uczucia. Nareszcie mogłam wrócić do tego miejsca, mogłam wrócić do pracy, znów mogłam ratować czyjeś życie.
I nagle zobaczyłam Adama. Tak bardzo brakowało mi jego uśmiechu na powitanie.
- Martyna! Ale się za Tobą stęskniłem! - Krzyknął i zakręcił mną dookoła.
- Adaś, nawet nie wiesz jak bardzo! - Zaśmiałam się.
- Wyglądasz fantastycznie!
- Dziękuję, Ty jeszcze lepiej.
- Starczy już, bo będę zazdrosny. Do zobaczenia. - Powiedział Piotrek całując mnie w policzek i odszedł. Zaraz potem weszliśmy do budynku. Kiedy Adam otworzył drzwi do naszej stacji ujrzałam Wiktora. Siedział za swoim biurkiem wypełniając papiery.
- Dzień dobry doktorze. - Powiedziałam wchodząc.
- Witaj Martyna, dobrze Cie widzieć. - Mężczyzna oderwał się od dotychczasowego zajęcia i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży?
- Chciałam powiedzieć jak... - Przerwał mi telefon.
- Dobra idź się przebierz. Później porozmawiamy. - Wiktor z powrotem usiadł za biurkiem i odebrał. Poszłam do pokoju obok przebrać się w mój czerwony strój. Dawno go na sobie nie miałam. Zrobił się trochę ciasny na... Brzuchu. Przybyło mi trochę kilogramów od tamtego czasu. Zresztą nie ma się co dziwić.
- 21S zgłoś się.
- 21S zgłaszam się. - Zabrałam ze stolika radio. Otrzymaliśmy wezwanie. Wróciłam do pokoju Wiktora.
- Doktorze mamy we... Dzień dobry? - Powiedziałam do stojącego przy oknie mężczyzny w okularach.
- Dzień dobry, pewnie pani Martyna? - Uśmiechnął się bardziej z musu niż chęci.
- Tak, to ja.
- Jestem doktor Artur Góra. - Mężczyzna podał mi rękę. - Czy my się skądś nie znamy?
- Możliwe. - Odparłam. - Przepraszam, mam wezwanie. - Zarzuciłam chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie...

*Kilka godzin później"
Z mojego dobrego humoru niewiele już pozostało. Byłam zła na Piotrka i samą siebie. Nie mogłam uwierzyć, że tak perfidnie mnie oszukał... Usiadłam na kanapie, czekając na Wiktora. Chciałam wytłumaczyć mu tą całą sytuację z ciążą. Teraz źle się z tym czułam, że nie powiedziałam mu od razu. Chwilę później przyszedł Wiktor.
- Doktorze? - Wstałam z kanapy i podeszłam do mężczyzny. 
- Tak Martyna? 
- Chciałam powiedzieć o tej całej ciąży jak już...
- Nie ważne, rozumiem. - Nagle mi przerwał. - Idź do domu, późno już. 
- Dobrze, do jutra. - Powiedziałam i poszłam w stronę drzwi.
- Martyna, uważaj na siebie. - Dodał w ostatniej chwili. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Zrobiło mi się odrobinę milej. Za nim poszłam do domu, wybrałam się jeszcze do gabinetu Hany. 
- Hej, masz chwilę? - Wychyliłam się za drzwi.
- Chodź. - Odpowiedziała promiennie. - Nie spodziewałam się Ciebie tutaj.
- Widzisz ja siebie też nie, ale skoro już tu jestem to może mogłabyś mnie zbadać? 
- Pewnie, w takim razie zapraszam. - Kobieta uśmiechnęła się. Usiadłam na krześle.
- Z dzieckiem wszystko w porządku, ale uważaj na siebie. - Powiedziała Hana po zrobionym badaniu.
- Słyszę to już drugi raz dzisiaj. Dzięki. - Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- Martyna, wszystko dobrze? 
- Tak.
- Na pewno?
- Tak. - Odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Pójdę już...
Szłam przez park. Było już ciemno, nie miałam jednak ochoty wracać do domu. Szłam tak wolno, że dopiero po pół godzinie znalazłam się przed drzwiami do mieszkania. Kiedy dotknęłam jednak klamki miałam ochotę wszystko wygarnąć Piotrkowi. Z biegu rzuciłam torbę na fotel i weszłam do kuchni. Chłopak siedział tam przy stole pijąc gorącą herbatę. Oparłam się rękami o stół i pochyliłam się nad nim.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś o Górze? - Powiedziałam oschle.
- Nie chciałem Cię denerwować. - Chłopka odstawił kubek na stół.
- Dzięki. - Odparłam na złość i wyszłam z domu trzaskając drzwiami...
______________________________________________________________________
Tajemnica w tajemnicy... ;) No ale więcej zdradzić Wam niestety nie mogę. 
Skąd Martyna zna dr. Górę i gdzie poszła o tak późnej porze? Domyślacie się może? 
Siedziałam chyba nad tym rozdziałem z dobre 5 godzin... Nie wiedziałam jak to wszytko napisać, ale jakoś mi się udało :) Jakie tajemnice skrywa Martyna? Odpowiedź już niedługo! 
Do następnego!
Natalia 

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 30. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.

*Martyna*
Kiedy wracaliśmy było już ciemno. Jedyne światło, którego i tak nie było zbyt wiele, były przydrożne lampy.
W pewnym momencie poczułam tajemniczy niepokój. Tak jakby miało wydarzyć się coś złego. Starałam się jednak o tym nie myśleć i podjęłam rozmowę z Piotrem.
- Twoja mama jest bardzo miła. – Powiedziałam.
- Najlepsza na świecie. – Chłopak oderwał wzrok od ulicy i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Zawszę chciałam mieć taką kochającą rodzinę, która będzie mnie wspierała.
- Przecież teraz ją masz.
Nic na to nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc, że Piotrek ma rację. Teraz w końcu mam wspaniałą rodzinę o jakiej zawsze marzyłam. A to wszystko dzięki niemu.
- A co z Twoim ojcem? – Zarzuciłam pod wpływem emocji. W samochodzie zapadła głęboka cisza.
- Przepraszam. – Dodałam po chwili. Piotr jednak dalej nic nie mówił…
- Mój ojciec odszedł od nas kiedy miałem 5 lat. Od tamtego czasu nie mam z nim kontaktu. Niedługo potem mama wyszła za mąż po raz drugi. Właśnie wtedy urodził się Tomek i Grzesiek. Z ojczymem byłem bardzo zżyty. Był wtedy moim najlepszym przyjacielem… Kilka miesięcy później zachorował na raka płuc i musiał zrezygnować z pracy. Leczenie było bardzo drogie i mama nie dawała sobie rady. Kilka lat temu zginął w wypadku samochodowym.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Skąd mogłaś wiedzieć?

Znów nie odpowiedziałam jednak na to pytanie. Zrobiło mi się przykro, bo doskonale go rozumiem… Oparłam głowę o fotel i wpatrywałam się w szybę samochodu. Teraz tylko marzyłam o ciepłym łóżku i gorącej herbacie.
                                                                              ***

*Piotr*
(Następny dzień) Weszliśmy na SOR. Przy biurku siedziała Marta, która na widok Wiktora zarwała się z krzesła i przywitała go promiennym uśmiechem. 
- Cześć Wiktor, co jest? - Powiedziała przeżuwając ostatni gryz kanapki.
- Dziewczyna z poparzonymi drogami oddechowymi, zajmijcie się nią. 
- Jasne, już ją zabieram... Wiktor możemy porozmawiać? - Kobieta odłożyła teczkę z papierami na krzesło i znów się uśmiechnęła. Zabrałem nosze i razem z Adamem wyszliśmy przed izbę. 
- Myślisz, że coś do niego czuje? - Zapytał żartobliwie Adam.
- Na to wygląda. - Odpowiedziałem i zaczęliśmy się śmiać. W tym momencie Wiktor otworzył drzwi.
- Co Wam tak wesoło?
- A nic doktorze. - Powiedziałem nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Piotr mów, pośmiejemy się razem. - Odparł pisząc coś w dokumentacji. Adam i ja próbowaliśmy opanować wybuch śmiechu, jednak ani mi ani jemu nie wychodziło to najlepiej. Wiktor spojrzał na mnie, a zaraz potem na Adama. 
- Co jest? - Zapytał. Żaden z nas jednak nie odpowiedział. - Dowcipnisie. - Pokiwał głową, uśmiechnął się ironicznie i zaraz odszedł. 
- 21S starsza kobieta zasłabła w centrum. 
- Przyjąłem, jedziemy. 
(5 minut później) W karetce panowała cisza. Każdy skupiony był na czymś innym, przerwałem ją i zapytałem Wiktora.
- Doktorze? Mogę pana o coś spytać?
- Pytaj Piotr. 
- Umówiła się z panem? - Uśmiechnąłem się.
- A co, zazdrosny jesteś?
- Może trochę.
- Nie Piotr, droga wolna. 
- Pan i tak niczego nie ukryje.
- Mówisz?
- Za dobrze pana znamy, prawda Adaś?! 
- Prawda, prawda!
I nagle w jednej chwili wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet Wiktor, który zawszę wydawał się taki poważny, nie mógł opanować śmiechu.
______________________________________________________________________________
Cześć, przepraszam, że tak długo mnie nie było, 3 tygodnie, ale musiałam zrobić sobie przerwę. 
Do tego uczyłam się na 3 sprawdziany, które mają być w tym tygodniu, ale mam dla Was dobrą wiadomość, jestem chora, co oznacza, że mam teraz pełne 3 tygodnie na pisanie opowiadania :)
Z jednej strony dobrze, bo może wstawię coś "na czas" , a z drugiej grypa i zapalenie gardła jednocześnie, naprawdę z całym szacunkiem mogę sobie współczuć. Nie życzę tego nikomu...
Wiem, krótkie jest, ale przygotowuję dla Was niespodziankę i... dowiecie się w swoim czasie ;)
W kolejnych częściach będzie się działo o wiele więcej, spokojnie :)
Do następnego!
Natalia