CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 42. Każde ryzyko jest krokiem ku przeznaczeniu.

*Piotrek*
Tak jak życie jest niespodziewane, tak samo możesz przewidzieć różne sytuacje. Jednego dnia uśmiechasz się do biegnącego obok Ciebie dziecka, a już za parę sekund widzisz, jak wybiega na ulice i, no właśnie...
W ułamkach sekundy, zdajesz sobie sprawę, że życie to ciągła walka i chcąc nie chcąc, w tym uczestniczyć. 
Jest dobrze, a zaraz potem jedna sytuacja obraca się przeciwko tobie, ciągnąc za sobą inne - długi łańcuch problemów. 

Wychodząc ze stacji, ani trochę mi nie ulżyło. O nie! Czułem jak moje ciało zaczyna robić się sztywne, a dłonie zaciskają się w pięści. Nie mogłem zrozumieć, jak głupim trzeba być człowiekiem, żeby prosić o kasę kogoś takiego jak Góra! Otworzyłem z impetem drzwi, a zimne powietrze trochę mną wstrząsnęło. Zatrzymałem się na chwilę aby powoli wypuścić powietrze z płuc. Zamknąłem oczy by lepiej się skupić i jeszcze raz wszystko przemyśleć 
Właśnie wtedy zrozumiałem o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Wszystko zaczynało układać się w logiczną całość. Nie o to, że Adam bał albo wstydził się mnie o coś poprosić, nie chodziło też o problemy z Martyną, które swoją drogą są już przeszłością. Chodziło o to, że Góra ma więcej kasy i po prostu mógł dać mu więcej! Tak, wszystko stało się już jasne. Lepiej wziąć więcej od faceta, którego w ogóle się nie zna, niż od przyjaciela, którego zna się lepiej niż samego siebie. Tak czy siak, miałem do tego wszystkiego złe przeczucia...

Kiedy wszedłem do domu usłyszałem dźwięk spadającej wody pod prysznicem. Usiadłem na kanapie by poczekać aż Martyna wyjdzie z łazienki, ale moją uwagę przykuło stojące zdjęcie na komodzie, którego tam wcześniej nie było. Podszedłem do niego i wziąłem je do ręki. Na prostokątnym zdjęciu znajdowała się matka Martyny, która siedziała na białym fotelu, a mała Martyna stała za nią i obejmowała ją rękoma. Czarna kitka dziewczynki zrobiona na samym czubku jej głowy, delikatnie opadała na twarz kobiety, ale nie zasłaniała jej całej. Doskonale było widać, że mama Martyny próbowała wtedy coś powiedzieć, uśmiechając się przy tym, przez co miała nieco dziwną minę. Martyna za to szeroko się uśmiechała, pokazując przy tym brak jednego z zębów, co musiało świadczyć, że nie mogła mieć na tym zdjęciu więcej niż czternaście lat. 
Nagle drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich stanęła Martyna w samym ręczniku, który ledwo zakrywał jej pupę. Uśmiechnąłem się podstępnie. 
- Nie wiedziałam, że już wróciłeś - oddała delikatny uśmiech, zamykając za sobą drzwi.
- Nie wiedziałem, że będziesz stała przede mną w samym ręczniku - odpowiedziałem, a dziewczyna znalazła się tuż obok, kładąc swoją rękę na moim ramieniu i wspinając się na palce, pocałowała mnie w policzek. 
Wróciłem wzrokiem na zdjęcie by raz jeszcze mu się przyjrzeć. 
- Skąd masz to zdjęcie? 
Martyna również na nie spojrzała, stając z nogi na nogę. 
- Znalazłam dzisiaj w starych papierach. Miałam wtedy dziesięć lat - spojrzałem na nią, a Ona uśmiechnęła się smutno - Tamtego dnia moja mama miała urodziny, trzydzieste ósme. Razem z siostrą przygotowałyśmy dla niej niespodziankę. No wiesz, upiekłyśmy jej ciasto i kupiłyśmy prezent. Kiedy wróciła z pracy, usiadła właśnie na tym fotelu, a wtedy my z zaskoczenia wbiegłyśmy do pokoju. Przytuliłam się do niej, a moja siostra zrobiła to zdjęcie. Mama chciała powiedzieć, że prawie zawału przez nas dostała, dlatego ma taką minę - zaśmiała się równie smutno.
- Co się z nią stało? - spytałem.
- Z moją mamą? - spojrzała na mnie zdziwiona.
- Z siostrą - uniosłem do góry brwi - Nigdy o niej nie mówiłaś...
- Bo nigdy nie mówię - westchnęła, zastanawiając się nad czymś. Zauważyłem, że jej oczy zaszły łzami, ale nie pozwoliła, by któraś spłynęła po jej policzku - Kilka miesięcy po tym, wyprowadziła się po kłótni z tatą. Siedziałam wtedy w swoim pokoju przy uchylonych drzwiach i słyszałam ich całą rozmowę. Powiedziała wtedy, że żałuję, że ma taką rodzinę i wolałaby już zostać sama. Ojciec coś jej odpowiedział, ale nie pamiętam już co. Potem pobiegła do swojego pokoju i wyszła z niego z walizą. Podeszła jeszcze do mnie i powiedziała, że dam sobie radę i, że wcale nie będę za nią tęsknić. Że prędzej czy później nasze drogi się rozejdą. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałam.
Znów się uśmiechnęła, ale tym razem nie wyrażała żadnych emocji. Spojrzała na mnie by sprawdzić moją reakcję.
- Co się z nią stało? - powtórzyłem. 
Westchnęła. 
- Z tego co wiem to przez jakiś czas mieszkała u ciotki, a potem wynajęła jakieś mieszkanie. Któregoś dnia przyszła do mnie do szkoły i powiedziała, że jest szczęśliwa i że ostatni raz się widzimy. Miałyśmy naprawdę dobry kontakt. A potem znaleźli ją w tym cholernym mieszkaniu. Tylko, że już nie żyła - przerwała na chwilę- Mamy była wtedy na spotkaniu służbowym. Może gdyby była wtedy w domu, to nie pozwoliłaby jej odejść.
- Tęsknisz za nią, prawda? 
- Tylko czasami - odstawiła zdjęcie z powrotem na półkę - Częściej jej nienawidzę - zaśmiała się - Już wiesz dlaczego o niej nie mówię? 
Przytaknąłem.
- Ej! Wyglądasz jakbym Cię co najmniej spoliczkowała - znów się zaśmiała.
- Myślałem, że to dla Ciebie trudny temat - odparłem.
- To była jej decyzja - wzruszyła ramionami - Nienawidzę jej za to co zrobiła, więc czemu miał być to dla mnie trudny temat? 
Również wzruszyłem ramionami.
- Dobra, lepiej pójdę przebrać - oznajmiła.
Już miała się wycofać w stronę sypialni, kiedy pokręciłem przecząco głową.
- To nie będzie konieczne - wyjaśniłem. 
- Słucham?
- Powiedziałem, że to nie będzie konieczne - powtórzyłem z podstępnym uśmieszkiem - I tak zaraz pozbędziemy się tego mokrego ręcznika. 
Zrobiłem krok w jej stronę. Jedną dłonią złapałem Martynę za kark, przyciągając ją do siebie, a wtedy moja druga dłoń znalazła się na pupie dziewczyny. 
- Mówiłem przecież że nie wiedziałem, że będziesz stała przede mną w samym ręczniku. Nie musiałaś wcale tego testować - powiedziałem, zanim wbiłem się w jej usta. 
Dotarliśmy do sypialni, a wtedy ręcznik Martyny wylądował na podłodze.
- Zaraz - dziewczyna się odsunęła - Dzwoniła twoja mama...
- W takim razie oddzwonię do niej jutro - powiedziałem i wróciłem do całowania Martyny.
__________________________________________________________________________
Dobry, cześć i czołem! 
Kochani, nawet nie wiecie jak bardzo cieszyłam się, że dzisiaj mogę w spokoju usiąść i coś napisać.
W ostatnich tygodniach mojego życia... działo się dużo, a mianowicie, kiedy już przychodził weekend, to ja zamiast odpoczywać po całym tygodniu, to właśnie miałam jeszcze więcej obowiązków. 
Miałam ostatnio problemy ze zdrowiem i przez kilka weekendów jeździłam po lekarzach.
Niedawno rozpoczął się sezon dla koszykówki i mi (chcąc nie chcąc...) doszły mecze drużyny, a że teraz chwilowo nie trenuje przez kontuzje (...) to i tak muszę na nich być.
Nauka jak nauka, przez dwa tygodnie codziennie miałam jakieś sprawdziany i tu pozwólcie mi tego nie komentować...
Mianowicie, kiedy dzisiaj spojrzałam na datę ostatniego postu to sama nie mogę uwierzyć, że te dwa miesiące tak szybko zleciały. 
Już od razu mówię, że wątek z tajemniczą siostrą Martyny jest tylko jednorazowy i nie mam zamiaru bardziej go rozwijać;) 
Przyjaźń Piotrka i Adama nadal pozostaje pod znakiem zapytania. Będzie dramatyczny koniec tej sytuacji czy raczej zapomną o sprawie?
Korzystajcie póki możecie ze spokojnej atmosfery w opowiadaniu, bo... zobaczycie sami :)
Do następnego!
Natalia 


Ilość słów: 1008