CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 31. Fałszywe spotkanie.

*Martyna* 
*3 tygodnie później*
Spojrzałam na okno i lekko przetarłam oczy dłonią. Dobiegające z niego światło lekko mnie oślepiło, jednak nie oderwałam od niego wzroku. Kusiło mnie jeszcze bardziej. Liście na drzewach były już brązowe. Wydawać się mogło, że każdy z nich wie kiedy ma spaść. To było cudowne, patrzeć na to wszystko... Tego dnia byłam szczęśliwa. Uśmiechałam się jak głupia. W ciągu ostatnich dni czułam się jak księżniczka w dużym, pustym zamku, zamkniętym na wszystkie możliwe sposoby. Dziś czuję, że odżywam. Nie muszę już słuchać co mam robić. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 6:10. Nie traciłam czasu na leżenie w łóżku. Wstałam, związałam włosy w koka i założyłam na siebie ciepły, brązowy sweter. Na stole w salonie znalazłam talerz pełen zdrowych kanapek. Zatrzymałam się na chwilę i właśnie w tym momencie Piotrek stanął za mną i objął mnie w tali. Przytulił się do moich pleców, a ja złapałam za jego dłonie.
- Dzień dobry. - Powiedział. Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie jego uśmiech. Chłopak miał dzisiaj wolne ale przecież mógł mnie zawieść. Kilka minut po śniadaniu razem z Piotrkiem wyszliśmy przed dom. Stanęłam przed drzwiami, zamknęłam oczy i odpłynęłam w swoich myślach. Promienie słońca padały na moją skórę, ogrzewając ją. Lekki wiatr poruszał moim włosami, a śpiew ptaków był najpiękniejszą muzyką dla moich uszu. Nareszcie byłam szczęśliwa...
- Idziemy? - Usłyszałam głos Piotra. Otworzyłam oczy i ruszyłam głową na słowo "tak". Kiedy wyszłam z samochodu, poczułam przypływ adrenaliny. Brakowało mi tego uczucia. Nareszcie mogłam wrócić do tego miejsca, mogłam wrócić do pracy, znów mogłam ratować czyjeś życie.
I nagle zobaczyłam Adama. Tak bardzo brakowało mi jego uśmiechu na powitanie.
- Martyna! Ale się za Tobą stęskniłem! - Krzyknął i zakręcił mną dookoła.
- Adaś, nawet nie wiesz jak bardzo! - Zaśmiałam się.
- Wyglądasz fantastycznie!
- Dziękuję, Ty jeszcze lepiej.
- Starczy już, bo będę zazdrosny. Do zobaczenia. - Powiedział Piotrek całując mnie w policzek i odszedł. Zaraz potem weszliśmy do budynku. Kiedy Adam otworzył drzwi do naszej stacji ujrzałam Wiktora. Siedział za swoim biurkiem wypełniając papiery.
- Dzień dobry doktorze. - Powiedziałam wchodząc.
- Witaj Martyna, dobrze Cie widzieć. - Mężczyzna oderwał się od dotychczasowego zajęcia i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży?
- Chciałam powiedzieć jak... - Przerwał mi telefon.
- Dobra idź się przebierz. Później porozmawiamy. - Wiktor z powrotem usiadł za biurkiem i odebrał. Poszłam do pokoju obok przebrać się w mój czerwony strój. Dawno go na sobie nie miałam. Zrobił się trochę ciasny na... Brzuchu. Przybyło mi trochę kilogramów od tamtego czasu. Zresztą nie ma się co dziwić.
- 21S zgłoś się.
- 21S zgłaszam się. - Zabrałam ze stolika radio. Otrzymaliśmy wezwanie. Wróciłam do pokoju Wiktora.
- Doktorze mamy we... Dzień dobry? - Powiedziałam do stojącego przy oknie mężczyzny w okularach.
- Dzień dobry, pewnie pani Martyna? - Uśmiechnął się bardziej z musu niż chęci.
- Tak, to ja.
- Jestem doktor Artur Góra. - Mężczyzna podał mi rękę. - Czy my się skądś nie znamy?
- Możliwe. - Odparłam. - Przepraszam, mam wezwanie. - Zarzuciłam chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie...

*Kilka godzin później"
Z mojego dobrego humoru niewiele już pozostało. Byłam zła na Piotrka i samą siebie. Nie mogłam uwierzyć, że tak perfidnie mnie oszukał... Usiadłam na kanapie, czekając na Wiktora. Chciałam wytłumaczyć mu tą całą sytuację z ciążą. Teraz źle się z tym czułam, że nie powiedziałam mu od razu. Chwilę później przyszedł Wiktor.
- Doktorze? - Wstałam z kanapy i podeszłam do mężczyzny. 
- Tak Martyna? 
- Chciałam powiedzieć o tej całej ciąży jak już...
- Nie ważne, rozumiem. - Nagle mi przerwał. - Idź do domu, późno już. 
- Dobrze, do jutra. - Powiedziałam i poszłam w stronę drzwi.
- Martyna, uważaj na siebie. - Dodał w ostatniej chwili. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam. Zrobiło mi się odrobinę milej. Za nim poszłam do domu, wybrałam się jeszcze do gabinetu Hany. 
- Hej, masz chwilę? - Wychyliłam się za drzwi.
- Chodź. - Odpowiedziała promiennie. - Nie spodziewałam się Ciebie tutaj.
- Widzisz ja siebie też nie, ale skoro już tu jestem to może mogłabyś mnie zbadać? 
- Pewnie, w takim razie zapraszam. - Kobieta uśmiechnęła się. Usiadłam na krześle.
- Z dzieckiem wszystko w porządku, ale uważaj na siebie. - Powiedziała Hana po zrobionym badaniu.
- Słyszę to już drugi raz dzisiaj. Dzięki. - Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- Martyna, wszystko dobrze? 
- Tak.
- Na pewno?
- Tak. - Odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Pójdę już...
Szłam przez park. Było już ciemno, nie miałam jednak ochoty wracać do domu. Szłam tak wolno, że dopiero po pół godzinie znalazłam się przed drzwiami do mieszkania. Kiedy dotknęłam jednak klamki miałam ochotę wszystko wygarnąć Piotrkowi. Z biegu rzuciłam torbę na fotel i weszłam do kuchni. Chłopak siedział tam przy stole pijąc gorącą herbatę. Oparłam się rękami o stół i pochyliłam się nad nim.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś o Górze? - Powiedziałam oschle.
- Nie chciałem Cię denerwować. - Chłopka odstawił kubek na stół.
- Dzięki. - Odparłam na złość i wyszłam z domu trzaskając drzwiami...
______________________________________________________________________
Tajemnica w tajemnicy... ;) No ale więcej zdradzić Wam niestety nie mogę. 
Skąd Martyna zna dr. Górę i gdzie poszła o tak późnej porze? Domyślacie się może? 
Siedziałam chyba nad tym rozdziałem z dobre 5 godzin... Nie wiedziałam jak to wszytko napisać, ale jakoś mi się udało :) Jakie tajemnice skrywa Martyna? Odpowiedź już niedługo! 
Do następnego!
Natalia 

8 komentarzy:

  1. Jak zawsze świetne :) Z niecierpliwością czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Świetne, a przede wszystkim zaciekawiające.
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie mogę :o Świetne! Jestem strasznie ciekawa co z Martyną. Widziałam, że dodałaś zdj na swój profil, piękne! Wyobrażałam sobie Ciebie trochę inaczej ;)
    Pozdrawiam i czekam na nexta!!! :3 :3 :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, dziękuję, zajrzałam, przeczytałam, ciekawie się zapowiada, będę wchodziła ;D Pozdrawiam
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  5. ty masz telent do pisania tekstów tylko czekam na next i mam nadzieje że będzie szybko bo wy teraz macie chyba ferie tak????

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, przeczytałem wszystkie części i widzę postęp. Zacznę od paru uwag do całości - po pierwsze w pogotowiu ratunkowym nie można po prostu wyjść wcześniej, bo ustawa określa, że na karetce specjalistycznej mają być minimum 3 osoby uprawnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych w tym lekarz. Mogli załatwiać zastępstwa, ale raczej nie kilka razy i nie w tak krótkim czasie (w jednej części Piotr mówi o tym tego samego dnia), a jak skład nie spełnia wymogów ustawy pewnie NFZ może dać jakieś kary. Aha no i to tak stresująca, męcząca i fizycznie ciężka praca, że Martyna powinna jak najwcześniej z niej zrezygnować - to jednak mogę wybaczyć, możliwe, że potrzebowałaś do pociągnięcia dalszej akcji. To upadnięcie ze schodów i wpadnięcie w ramiona Piotra (pierwsza napisana część) moim zdaniem strasznie ?archetypowe?, takie z komedii romantycznej, czy mniej ambitnego niż "Na sygnale" serialu, raczej na minus. W pierwszych częściach też troszkę za szybko budowałaś relacje, zwłaszcza jeśli chodzi o związek Martyny i Piotra. Bardzo podoba mi się, że się poprawiasz, wydłużasz części, tworzysz lepsze opisy w stosunku do poprzednich. Jestem ciekaw skąd Martyna zna górę Górę.

    Komentujący zarzucili ci niesłowność - ja powiem tak: blog jest jedną z mniej ważnych rzeczy, zwłaszcza, że dodawanie na siłę nie ma sensu. Zwłaszcza, że odpowiadasz na komentarze, gdzieś tam na prośbę czytelników wprowadziłaś Adama i Zosię, więc moim zdaniem szanujesz osoby, które wchodzą na twojego bloga. Może lepiej jakbyś nie podawała konkretnych dat dodania kolejnych rozdziałów? Przynajmniej wg mnie, wtedy ogólnie człowiek mentalnie bardziej się nastawia, ale nic ci nie zarzucam. Nie wiem jak ciebie, ale mi się wydaje, że lepiej jak komentarze wskazują na przeczytanie tekstu - te, które tu są (zresztą na moim blogu też, będę musiał poprosić o wskazujące na lekturę tekstu) są motywujące, ale nie ma zalet tekstu, wad, nie ma jak się rozwijać pod ich wpływem. Poza tym wydawało mi się, że u ciebie Martyna jest dość mocno związana z mamą, problem ma tylko z tatą i teraz trochę nie rozumiem...
    Ciekawym krokiem było przypisanie większej roli Marcie, wprowadzenie Hany i Góry w innej roli - zwykły lekarz, nie szef.
    Zapraszam na: www.21snas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim dziękuję Ci za tak dłuuugi komentarz. Nie znam się na tych wszystkich przepisach w ratownictwie medycznym i tak naprawdę nie będę ich poznawać, bo to jest jedynie opowiadanie, coś wymyślonego co znaczy, że nie musi być to jak w prawdziwym życiu. Gdyby wszystko działo się "przepisowo" to nie wiem czy miałoby to jakikolwiek sens? W opowiadaniu chodzi o to, żeby pokazać coś w inny sposób, przynajmniej w moim. Nie wiem jak mam Ci to przekazać... Chodzi mi o to, żeby było po prostu ciekawiej... Martyne potrzebowałam do dalszej akcji. Wiem, że powinna siedzieć w domu, itp. Ale byłoby to trochę nudne moim zdaniem. Musi być trochę inaczej niż w życiu...
      Co do pierwszych rozdziałów doskonale wiem, że są bezsensu, zle i co tam jeszcze. I tu nie mam raczej wytłumaczenia, bo najzwyczajniej w świecie nie umiałam pisać. Było to wtedy moje pierwsze w życiu opowiadanie, wiec co tu dużo mówić...? Z tą mamą Martyny ja Cię nie zrozumiałam, wiec nie będę na siłę komentować.
      Co do Marty, Hany, Góry - Chyba w większości opowiadań o Na sygnale mają taką samą rolę. Znudziło mi się w kółko czytać to samo ale na różnych blogach, dlatego pomyślałam, że nie będę pisać tego setny raz... Tu mam kolejny przykład, że nie jest tak jak w życiu/serialu. Wymyśliłam coś innego.
      Dziękuje za wszystkie rady i mam nadzieje, ze zrozumiesz ;)
      Natalia

      Usuń