CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

niedziela, 31 sierpnia 2014

Przeprosiny :*

Kochani bardzo chce was przeprosić za moją długą nieobecność na blogu. Niektórzy z was wiedzą, że byłam na obozie sportowym i nie mogłam dalej pisać. W dodatku, kiedy przyjechałam tydzień temu, czas mi na to nie pozwalał. Ostatnie przygotowania do szkoły, a w tym roku miałam ich sporo. Nowa szkoła, więc chyba rozumiecie ;)
Chciałam Wam jeszcze strasznie podziękować za wszystkie komentarze! Kiedy je czytam jest mi o wiele lepiej. Zachęcacie mnie do dalszego pisania! Nie mogę tu dużo napisać, bo nie potrafię opisać mojej wdzięczności. Bardzo wam dziękuje za wszystkie miłe słowa! <3
Jeszcze raz za wszystko przepraszam i pozdrawiam wszystkich czytelników! 

Ci, którzy jeszcze nie widzieli ;) Tutaj macie zapowiedź 2 sezonu Na sygnale! http://nasygnale.tvp.pl/wideo/zwiastuny/na-sygnale-sezon-2-16560101/ 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 21. Dzień wolny.

Następnego dnia.

*Martyna*
Obudziłam się i zobaczyłam Piotrka leżącego obok mnie. Bawił się moim włosami. Uśmiechnęłam się.
- Czemu już nie śpisz? - zapytałam uśmiechnięta.
- Jakoś nie mogłem zasnąć. Jesteś głodna? - powiedział Piotrek.
- Troszkę, może jajecznica? - zaproponowałam.
- Ale mi pomożesz! - zaśmiał się..
Uśmiechnęłam się, co znaczyło, że się zgodziłam. Piotrek poszedł szybciej ode mnie. Kiedy wstawałam, poczułam kolejny silny skurcz. Złapałam się za brzuch. Akurat w tym momencie Piotrek spojrzał na mnie.
- Martyna co jest? - spytał zaniepokojony, po czym do mnie podbiegł.
Złapał mnie w pasie. Nie mogłam nic zmyślić, bo przecież domyśliłby się.
- Nie, nic, to tylko skurcz. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Tylko skurcz? Usiądź. - powiedział i pomógł mi usiąść na łóżku.
- Może pojedziemy do lekarza? - zapytał.
- Nie ma takiej potrzeby.
Okłamywałam samą siebie. Takie skurcze nie są normalne w ciąży. Z tego co powiedział lekarz, miałam je po prostu z nerwów, ale teraz nie mam takich powodów.
- Już przeszło. - powiedziałam do Piotrka. - Co z tą jajecznicą?
Chciałam odwrócić uwagę Piotrka od tej rozmowy.
- Już idę robić. - zaśmiał się.
Siedziałam jeszcze chwilę. Po kilku minutach poszłam do kuchni.
- Mmm... Jak tu ładnie pachnie! - powiedziałam wchodząc. - Może Ci w czymś pomóc?
- Możesz zrobić kilka kanapek. - uśmiechnął się Piotrek, a ja pocałowałam go w policzek.
Wyciągnęłam masło z lodówki. Z koszyczka na owoce i warzywa, który stał na blacie, koło okna, wzięłam pomidora. Przyszykowałam kanapki i postawiłam na stole.
- A może tym razem zjemy na tarasie? - zaproponowałam.
Była bardzo ładna pogoda. Świeciło słońce, a lekki wiatr był idealny, aby zjeść na zewnątrz. Kiedy Piotrek skończył przyrządzać swój specjał, zaniosłam talerze na stół w ogrodzie. Nalałam jeszcze soku pomarańczowego do szklanek i wszystko było gotowe. Zajęliśmy miejsca na przeciwko siebie i zjedliśmy śniadanie. Naprawdę było pyszne! Jeszcze nigdy nie jadłam tak dobrej jajecznicy!
- Czemu nie zostałeś kucharzem? - zapytałam Piotrka.
- Chyba po prostu nie chciałem. - odpowiedział z uśmiechem. - Nie poznałbym wtedy Ciebie.
Kiedy to usłyszałam, wstałam i usiadłam koło Piotrka. Przytuliłam i pocałowałam go, co on odwzajemnił.
- Za pół godziny jedziemy. - powiedział chłopak.
- Gdzie jedziemy? - spytałam zaciekawiona.
- No... zobaczysz . - uśmiechnął się.
Wstałam i poszłam się ubrać. W szafie znalazłam śliczną, jasno - różową, jedwabną sukienkę. Nawet nie pamiętam skąd ją mam. Włożyłam ją na siebie i chwilę później byłam już gotowa.
- To co jedziemy? - powiedziałam.
- Jasne! - odpowiedział Piotrek i dał mi dość duży koszyk.
Spojrzałam do środka. Było w nim mnóstwo owoców.
- Jakiś piknik? - zażartowałam.
- Zobaczysz na miejscu. - uśmiechnął się.
Poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy około 40 minut. W tym czasie, próbowałam namówić Piotrka, aby powiedział mi gdzie jedziemy. Niestety bezskutecznie. Mówił, że to niespodzianka i nie chciał nic powiedzieć. Byłam bardzo ciekawa miejsca, które jest takie tajemnicze. Kiedy byliśmy już na miejscu, Piotrek wyciągnął z samochodu koszyk i zasłonił mi oczy ręką. Kompletnie nic nie widziałam, nawet gdzie idziemy. Poczułam jedynie śliczny zapach. Przypominał mi zapach kwiatów. Był cudowny, lekki i delikatny.
- Jak Ci się podoba? - powiedział z uśmiechem Piotrek, zabierając dłoń.
Po woli otworzyłam oczy. Zobaczyłam piękną łąkę z tysiącami kwiatów. Czerwone, fioletowe, żółte i białe, rosły na przemian, tworząc szachownicę. Było też kilka drzew, które dawały idealny cień. Lekki wiatr poruszał moimi włosami, a słońce świeciło coraz mocniej.
- Piotrek... tu... tu jest cudownie! - powiedziałam pod wrażeniem.
- Tak myślałem, że Ci się spodoba. - pocałował mnie.
Rozłożyliśmy koc na trawie i położyliśmy się na nim. Oboje patrzeliśmy w niebo, rozmawiając. Zjedliśmy kilka owoców i po kilku minutach poszliśmy się przejść. Trochę kropiło. W pewnym momencie Piotrek złapał mnie w pasie i powiedział - Bardzo się cieszę, że będziesz moją żoną i jesteś w ciąży.
- Piotruś, ja też się cieszę! - odpowiedziałam radośnie.
Po moich słowach, chłopak pocałował mnie namiętnie co ja odwzajemniłam. Staliśmy tak długo, kiedy niespodziewanie zaczął padać deszcz. Mocno padać. Zaczęliśmy się śmiać i po chwili podbiegliśmy pod drzewo. Mimo, że byliśmy cali mokrzy, było bardzo romantycznie. W rezultacie pogody, zauważyłam tęczę.
- Scena jak z filmu, a mówią, że takie rzeczy się nie zdarzają. - zaśmiałam się.
- Brakuję jeszcze czegoś. - powiedział Piotrek i zaczął mnie całować.
Czułam się jak w prawdziwej bajce.

*Kilka godzin później*
Wróciliśmy do domu. Nic wielkiego dzisiaj nie robiliśmy, jednak czułam się zmęczona. Poszłam do łazienki się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon.
- Piotrek odbierzesz?! - krzyknęłam.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, a telefon nadal dzwonił.
- Piotrek! - krzyknęłam zirytowana.
Doszłam do wniosku, że to ja muszę odebrać ten telefon. Zawinęłam się w ręcznik i poszłam odebrać.
- Tak słucham? - był to Wiktor.
- Martyna, musisz przyjść jutro z Piotrem na 6 rano. Jeden z ratowników zachorował. - powiedział.
- Tak jest doktorze! - zaśmiałam się.
- Do jutra.
- Do widzenia. - Wiktor się rozłączył.
Poszłam do łazienki się ubrać. Kiedy wyszłam zaczęłam szukać Piotrka. Jakby zapadł się pod ziemię, nigdzie go nie było. Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i zobaczyłam Piotrka z zakupami w ręku.
- Gdzie ty byłeś? - lekko się zezłościłam.
- Poszedłem kupić coś na kolację. - powiedział z uśmiechem.
- Ale ty mnie lubisz denerwować. - powiedziałam.
Uśmiechnął się jeszcze raz i pocałował mnie w czoło.
- Dzwonił Wiktor. Jutro mamy dyżur na 6.
- Wiem do mnie też dzwonił.- odpowiedział Piotrek, idąc do kuchni.
Kiedy chłopak robił kolację, powiedziałam mu, że jutro po dyżurze muszę pojechać do rodziców na parę dni. Wcześniej rozmawiałam już z Wiktorem o kilka dni wolnego...
Kolacja była pyszna, zresztą jak każda potrawa zrobiona przez Piotrka.
____________________________________________________________________________
Długo czekaliście :( Miałam je wstawić w sobotę,
ale ostatnio mam straszne problemy z internetem,
a na dodatek wczoraj wieczorem wszystko mi się
zresetowało i musiałam napisać od nowa :(
Przez to nie jest taki dobry jak na początku,
jednak mam nadzieję, że wam się spodoba.
Przez problemy z internetem nie mogłam również
wejść na stronę, przepraszam was bardzo za wszystko!
Dziękuję za przeczytanie!
Zapraszam do komentowania :D