CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 43. Jesteś kimś niewyobrażalnie ważnym dla mnie.

                                                          *Piotrek*

26listopada 2015

Kiedy się obudziłem, głowa Martyny znajdowała się na mojej klatce piersiowej co utrudniało mi to troche oddychanie. Wcale mi to jednak nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, uśmiechnąłem się na jej widok, a zaraz potem odgarnąłem włosy z jej twarzy. Sekunde później uniosłem się delikatnie, tak by nie obudzić dziewczyny, z zamiarem sprawdzenia godziny i poczułem okropny ból z tyłu mojej głowy. Momentalnie opadłem na łóżko, czując, że to będzie bardzo długi dzień...

Z tego co udało mi się ustalić, to był fakt, że po raz drugi się obudziłem. Moja głowa nadal pulsowała przy każdym ruchu, a jedyną rzeczą, która się zmieniła było to, że Martyny przy mnie nie było.
Nie musiałem się jednak długo zastanawiać co się z nią dzieje, bo w głębi mieszkania słychać było poruszającą sie po nim dziewczynę.
Zamknąłem oczy, by znów spróbowac zasnąć, ale mój telefon nie dał o sobie zapomnieć.
Cholera, krzyknąłem w myślach.
Na szafce nocnej znajdowało się dosłownie wszystko, ale jak na złość nie było tam telefonu. Odszukałem komórki na podłodze obok łóżka i swoją drogą nie wiedziałem dlaczego akurat tam się znalazła. Nie spoglądając na wyświetlacz przesunąłem zieloną słuchawkę.
- Halo? - powiedziałem niewyraźnie.
- Piotrek? - uslyszałem. Zanim udało mi się ustalić kto może dzwonić o tak wczesnej porze, mineło kilka sekund - Jesteś tam? - wcale się nie zdziwiłem, kiedy doszedłem do wniosku, że był to mój młodszy brat.
Przetarłem oczy dłonia i zn9w je zamknąłem.
- Właśnie w tym momencie powinienem Cię opieprzyć i dać Ci lekcje, że nie dzwoni sie do ludzi o tej porze... Ale powiedzmy, że tym razem Ci daruje - westchnąłem, czując jak ból w mojej głowie staje się silniejszy - Co się stało, że zakłócasz mi ten piękny dzień? - dodałem zirytowany.
- Zaraz nie będzie wcale taki piękny. A jeśli chodzi o pore dnia, to dochodzi dwunasta.
- Mniejsza o to - zmarszczyłem brwii - Co jest?
- Musisz przyjechać dzisiaj do domu - odpowiedział pewny siebie - To nie rozmowa na telefon.
- Człowieku ja mam prace, nie dam rady - podniosłem głos.
- Nie obchodzi mnie to, po prostu to nie może czekać.
Z tonu jego głosu dało się wywnioskować, że jest niezwykle poważny, co wcale do niego nie pasowało.
- Naprawde nie da sie tego przełożyć? Nie wiem, czy uda mi się zwolnić z dyżuru.
- Wymyśl coś, bo normalnie to kazałbym Ci przyjechać od razu, ale dlatego, że leżeszysz jeszcze w łóżku i prawdopodobnie masz zamiar zaraz zacząć  obściskiwać się z Martyną, pozwolę przyjechać Ci choćby w środku nocy.
Uśmiechnąłem się podstępnie na jego slowa.
- Zobaczę co da sie zrobić.
- Trzymam Cię za słowo - powiedział szybko i rozłączył się zanim zdążyłem coś powiedzieć.
To było naprawde dziwne.
Kontakty z braćmi miałem naprawde dobre. Podczas rodzinnych spotkań nie brakowało nam tematów do rozmowy, a ponad to, zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Jednak jeśli już że sobą rozmawialiśmy to tylko na spotkaniach na które zapraszała nas matka. Nie dzwoniliśmy do siebie z zamiarem wymienienia między sobą kilku zdań, nie chodziliśmy na męskie wieczory, dlatego jeśli któreś z nas juz to robiło, miało poważny powód. Nie chodzi o to, że poza spotkaniami w domu unikamy siebie nawzajem, po prostu nie mamy potrzeby częstszego spotykania się i sadzę, że wychodzi nam to na dobre.
Odłożyłem telefon na szafkę i podniosłem się z łóżka. Moja głowa ciągle nie dawała za wygraną i uparcie dażyła do wzięcia przeze mnie jakiegoś środka przeciwbólowego.

Przy stole w salonie stała Martyna i najwyraźniej nie spodziewała się mnie tutaj.
- Cholera! - krzyknęła - Musisz mnie straszyć? - obróciła się gwałtownie, kiedy ją dotknałem.
Moja głowa zapulsowała jeszcze mocniej pod wpływem jej uniesionego głosu.
- Proszę, nie krzycz - zmrużyłem oczy - Zaraz pęknie mi głowa.
- Może powinieneś zadzwnonić do lekarza? Jeśli boli Cię...
Nie pozwoliłem jej dokończyć.
- Martynka - uśmiechnąłem się do niej - Nic mi nie jest. Tabletka przeciwbólowa załatwi sprawę.
- Ale jeśli...
Znów jej przerwałem.
- To są skutki spędzenia z tobą nocy - uśmiechnęłem sie uwodzicielsko.
Zaśmiała sie, a potem przygryzła dolną wargę. Minęła chwila, zanim wykonała jakią ruch.
- Do niczego Cię nie zmuszałam - przejechała palcem po moim torsie podążajac za nim wzrokiem. A potem przysunęła się jeszcze bliżej, tak, że jej ciało stykało się z moim.
- Nie? - zdziwiłem sie - A kto stał przede mną w samym reczniku, który...
Teraz Ona mi przerwała.
- A kto go ze mnie ściągnał? - staneła na palcach i zbliżyła głowę do mojego ucha.
Jej zapach był rozpraszający. Zaczęły szczypać mnie oczy.
- Nie zapominajmy, że to ty ściągnełas z siebie ubrania zanim jeszcze przyszedłem- zaskoczyłem ją.
- Tak - powiedziała półszeptem blisko mojego ucha - Ale nikt nie kazał Ci ściagać ze mnie tego cholernego ręcznika.
Jej delikatny ton głosu, sprawiał, że musiałem zastanowic sie nad odpowiedzią.
- Nie byłem po prostu pewny czy sama byś sobie poradziła.
Zasmiała się cicho, a potem pocałowała mnie w szyję, tuż pod uchem.
- Masz rację - znów mnie pocalowała, tym razem nieco niżej - Jesteś w tym najlepszy - podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, a potem delikatne musnęła moje wargi.
Jej powolne ruchy sprawiały, że traciłem komtrolę nad sobą. Mogłem też dłużej nacieszyć sie jej zapachem. Była to mieszanka szamponu do włosów o zapachu jabłka i jej ulubionych perfum.
Odsunęła się krok do tyłu a potem wypuszczając powietrze z płuc uśmiechneła się.
- Pójdę po tą tabletkę - powiedziała jakby przez jakiś czas zapomniała o moim bólu głowy i teraz sobie przypomniała.
To mogło wyjaśniać jej zachowanie.
Nie protestowałem. Odprowadziłem jedynie ją wzrokiem do kuchni i słyszałem  jak szuka tabletek w szafkach. Wróciła po niecałej minucie ze szklanką wody i niewielką białą tabletką. 
- Weź to - podała mi przyniesione przez siebie rzeczy - Powinna pomóc.
Wsadziłem tabletkę do buzi popijając ją wodą.
- Dzięki - odparłem, łapiąc ją jedną reką w talii, a w drugiej trzymałem półpe0na szklankę.
Spojrzałem w okno naprzeciwko nas, a potem wrociłem wzrokiem na jej osobe.
- Po pracy muszę coś załattwić - mimowolnie westchnąłem. Wcale nie uśmiechało mi się jechać dzisiaj do rodziny - Ale wieczorem jesteś tylko moja.
Puściłem do niej oczko. Celowo nie wspominałem o wyjeździe do rodzinnego domu. Jeśli Martyna dowiedziałaby się o nim, natychmiast chciałaby pojechać tam ze mną, a ja wolałem nie ciągnąć jej przez całą Warszawę i jeszcze trochę. Tym bardziej, że ja sam nie wiedziałem w jakiej sprawie tam jadę.
Godzinę później byłem już w drodzę na stację. Jak na ta godzinę sprawnie przedostałem się przez centrum, a kiedy wjeźdzałrm na parking przed stacją o mały włos nie wjechał bym w cudowny pojazd doktora Góry. Cudowny w innym znaczeniu...
- Strzelecki pociągnę Ci za to z pensji! - usłyszałem, kiedy opóścił swoją szybę.
- Niech sie pan tak nie denerwuję - spojrzałem na niego od niechcenia - Przeciez nic sie nie stało.
- To już drugi raz! - wystawił przed siebie palec wskazujący - Nie mam zamiaru za każdym razem wyjezdzać stąd z myślą czy nie spotkam kolejnego wariata na drodzę.
Zaraz po swoich słowach, zamknął szybę i odjechał z piskiem opon.
- To niech sie pan stąd zwolni - powiedziałem już sam do siebie.
______________________________________________________________________________
Kochani i teraz szybciutko bo zapomnę.
Po pierwsze musicie mi wybaczyć wszystkie błędy, bo chwiliowo muszę pisać z telefonu.
Po drugie jeśli chodzi o tą część opowiadania to jest krótka, ale jutro kolejna część. Chodzi o to, że podzieliłam ją na kilka części i codziennie będę dodawać nową ;)
I to chyba na tyle jeśli chodzi o część organizacyjną.
Kolejne dwa miesiące minęły i sama nie wiem czy mam to jakoś skomentować czy nie...
teraz już jednak jest coraz lepiej i lece szybkim tempem i mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak często jak kiedyś.
Potraktujcie dzisiejszy rozdział jako niespodziankę na nowy rok :)
To chyba na tyle, do zobaczenia i Szczęśliwego Nowego Roku!
Natalia

Ps. Zostaliście ze mną? ;/