CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 38. Każdy związek przechodzi próbę.

*Następny dzień*
*Piotrek*
Wziąłem do ręki zgiętą w połowie kartkę. 
To prawda.
Powiedziałeś, że chcę uciekać, i może masz rację, ale teraz
Jestem tchórzem.
Jestem tchórzem, bo wszystko mnie przeraża i nawet nie próbuję niczego zmienić.
Wiem, że zachowuje się, jakbym była w drugiej klasie podstawówki, ale boję się, że któregoś    dnia obudzę się z krzykiem i
Tak, boję się samotności
Jeśli zdecydujesz się odejść, zrozumiem, ale nigdy się z tym nie pogodzę
Nie wiem czy jestem na tyle silna, żeby poradzić sobie bez Ciebie, ale muszę spróbować.  Zawsze lubiłeś kiedy
Kiedy mówisz mi, że jesteś ze mną, że mi pomożesz to boli to bardziej nic tysiąc zadanych  ciosów nożem
W końcu i tak odejdziesz, bo nie dałam Ci tego czego chciałeś
Nie wiem, czemu tracisz na mnie czas
Czy to tak trudno
Pamiętaj, że to była moja decyzja, bo tylko się gorzej czuję, kiedy za dużo o Tobie myślę.

Jestem bezpieczna. Nie szukaj mnie, obiecuję, że niedługo zadzwonię.
Też za tobą tęsknię. Nawet bardzo. Ale to niczego nie zmienia.
Wybacz.
Martyna
Przesunąłem opuszkami palców po linijkach jej listu, wyczuwając wgłębienia w miejscach, w których przycisnęła długopis tak mocno, że niemal przedziurawiła kartkę. Mogłem sobie z łatwością wyobrazić jak do mnie piszę - jak kreśli koślawe litery, ze zdenerwowania zniekształcając jeszcze bardziej swoje pismo, jak przeklina, stwierdzając, że znów coś źle sformułowała. Gdybym wtedy przy niej był, może bym się i śmiał. Powiedziałbym coś w stylu "Daj spokój, nie wygłupiaj się, opisz to, co Ci leży na sercu i tyle". A tak kiedy czytałem jej list po raz kolejny, chociaż znałem go już na pamięć, wcale nie było mi do śmiechu. To moja własna reakcja była dla mnie niemiłą niespodzianką. Każda przekreślona linijka listu głęboko mnie raniła - jakby krawędzie liter były ostrzami żyletek. Co więcej, za każdym z tych przekreślonych początków, niedokończonych zdań, kryły się długie godziny cierpienia, a cierpienie Martyny dawało mi się we znaki bardziej niż moje własne.
Rozmyślania przerwał mi zapach, od którego jestem uzależniony. Tak, w salonie unosił się jeszcze zapach jej perfum. Najwidoczniej musiała wyjść kilka minut przed moim powrotem. To, że gdybym przyszedł te pięć minut wcześniej, bolało mnie niewyobrażalnie mocno. Może i bym ją spotkał, kiedy zamykałaby za sobą drzwi. Może bym ją zatrzymał, przekonał, że jej miejsce jest właśnie przy mnie. Zresztą mogłem się domyślić już, kiedy rano zadzwoniła do Wiktora i powiedziała, że bierze kilka dni urlopu...
Starannie złożyłem kartkę, tak by zmieściła się do tylnej kieszeni spodni.
***
Następnego dnia w stacji, prawie wszystko było takie samo. Na blacie w kuchni stały niedopite kawy, na stole sterta papierów do wypełnienia, odgłosy trwającego meczu w piłkarzyki, grającego radia, a Wiktor, jak każdego poprzedniego dnia, siedział zamknięty w swoim gabinecie. Prawie, bo brakowało tej osoby, która zawsze wchodziła ze mną do środka, trzymając za rękę. Mimo że w ostatnim czasie nic nie miało dla niej sensu, to zawsze witała się ze wszystkimi z uśmiechem... Przechodząc do szatni, ktoś krzyknął do mnie, ale nie bardzo wiedziałem kto, bo myślałem o tym, żeby znów wrócić do chwili, kiedy szła przede mną, nadal trzymając za rękę, a ja podziwiałem jej zgrabne ruchy. Za ścianą, kiedy już się przebraliśmy, zawszę całowała mnie ostatni raz przed powrotem do domu i mówiła, żebym na siebie uważał. Zamiast tego słyszałem, jak inni ratownicy rozmawiali o mnie i Martynie, próbując jednak mówić szeptem, bym niczego nie usłyszał. Dopiero kiedy wyszedłem, zmienili temat. Zbagatelizowałem wszystko i przeszedłem do kuchni, nastawiając wodę na kawę. Kilka sekund później z pokoju wyszedł Wiktor i mogłem tylko pomarzyć o ciepłym napoju. 
- Piotr, Adam mam wezwanie. - Powiedział i zabierając ze stołu swój telefon, wyszedł szybkim krokiem na zewnątrz. Odstawiłem kubek i zabrałem kurtkę wiszącą na oparci krzesła.
***
- Mogę Cię o coś zapytać?
- Jakaś poważna rozmowa Adaś? - Upiłem łyk kawy z papierowego kubka.
- Tylko się nie obraź, ale... nadal jesteś z Martyną?
Przewróciłem oczami z poirytowania. Słyszałem, jak próbuje opanować ton swojego głosu, na obojętny. 
- Co Ty taki ciekawy jesteś? - Odpowiedziałem, pijąc kolejny łyk napoju. Adam wychylił się do mnie przez okno. 
- Nie, po prostu, Łukasz powiedział mi, że Martyna się od Ciebie wyprowadziła... - Zamilkł, jakby nagle zrobiło mu się głupio. Nie odpowiedziałem od razu. Poczułem jej liścik, który teraz miałem w kieszeni kurtki, jakby nagle zrobił się okropnie ciężki. Usłyszałem w myślach jej głos. Też za tobą tęsknię. Nawet bardzo. 
- A skąd on o tym wie? - Zdziwiłem się.
- Nie wiem, nie chcę mieszać się w wasze sprawy, ale..
- I się nie mieszaj. - Przerwałem mu wzburzony. - Zajmij się lepiej Baśką. - Rzuciłem oschle, dając do zrozumienia, że uważam tę beznadziejną rozmowę za zakończoną, zupełnie jednak nie myśląc, że o to ostatnie zdanie może się obrazić. We wstecznym lusterku widziałem jak obraca się również zdenerwowany. Zapewne teraz obwinia się, że w ogóle zaczął zadawać mi pytania, wiedząc, jak zareaguję.
Znów usłyszałem ton jej głosu. Ale to niczego nie zmienia. Wybacz. I znów poczułem ciężar w kieszeni...
Wiktor właśnie wrócił ze stacji, trzymając w ręku butelkę wody.
- Wody byś się napił. - Powiedział, spoglądając na prawie już pusty kubek kawy.
- Dzięki doktorze, wody to ja nie piję. - Odparłem i odpaliłem silnik karetki.
- To powinieneś zacząć. Cerę będziesz miał ładną.
- Poważnie? A teraz mam brzydką?
- Jedź już lepiej. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem...
***
- Chciałbym dowiedzieć się do kiedy Martyna ma wolne...? - Wydusiłem z niechęcią. Nie bardzo uśmiechała mi się rozmowa z Wiktorem na temat Martyny, bo nie chciałem, żeby cała stacja huczała od plotek na temat naszego nieprawdziwego zerwania. Jednak jeśli chciałem dowiedzieć się choć najmniej istotnego szczegółu na jej temat, musiałem dowiedzieć się wszystkiego, co wie Wiktor.
- Do czwartku. - Odpowiedział nieco zmieszany, wyglądając spod stosu różnych papierów. - Nie mówiła Ci? - Zbiłem go z tropu. Sam nie wiedziałem co teraz powiedzieć.
- Nie mieliśmy czasu, żeby porozmawiać. - Odparłem, starając się, żebym brzmiał wiarygodnie. Przełknąłem ślinę. - Mówiła może dlaczego?
- Wspomniała coś, że musi sobie wszystko poukładać, a zaraz potem się rozłączyła. - Westchnął. Nie rozumiałem. Czy chodziło jej o to, by poważnie pomyśleć nad przyszłością związku ze mną? A może pisząc Niedługo zadzwonię, chodziło jej o coś zupełnie innego? Może to ja powinienem zadzwonić i zawalczyć... - Wszystko między Wami w porządku? - Zapytał ciekawy, odkładając na bok długopis.
- Można tak powiedzieć. - Rzuciłem. Niezbyt przekonało to Wiktora.
- Piotr, co wydarzyło się wczorajszego wieczoru? - Spytał po raz kolejny, naprawdę zaintrygowany. Spociły mi się dłonie.
- Pokłóciliśmy się trochę. - O dziwo powiedzenie tego, było łatwiejsze niż się spodziewałem. Pokłóciliśmy się, to może za dużo powiedziane, ale był to pewnego rodzaju konflikt.
- Może nie powinienem się mieszać w wasze sprawy - słysząc to zdanie po raz kolejny tego dnia, naprawdę się we mnie zagotowało - ale sądzę, że powinniście sobie wszystko jak najszybciej wyjaśnić. Nie chce w pracy żadnych sprzeczek.
- Gdyby to było jeszcze takie łatwe. Wie doktor przecież, że jak Martyna się uprze, to nikt, ani nic nie jest w stanie jej do czegoś przekonać.
- Jak na razie jesteś jedyną osobą jaką znam, która potrafi na nią nieco wpłynąć. Wykorzystaj to Piotr. - Spojrzał na mnie porozumiewawczo. Zdałem sobie sprawę, że nie mówi mi wszystkiego.
- Jestem nieco innego zdania. - Wsunąłem do kieszeni rękę, w której znajdowała się pognieciona kartka papieru, zostawiona dzień wcześniej na stole, jakby chcąc sprawdzić czy nadal tam jest. Wcześniej, czując jej niewyobrażalnie wielki ciężar, teraz nie czując w ogóle. - Nawet nie wiem gdzie teraz jest... - Wydusiłem.
- Wyprowadziła się? - Zamyślił się. - Poważna sprawa. Coś Ty jej nagadał?
- To samo co pan. - Wróciliśmy do punktu wyjścia. Znów zamyślił się przez chwilę, szukając w głowie odpowiedniego zdania.
- Sądzę, że właśnie takich słów potrzebowała, ale nie wiem co to nie za dużo jak na jeden dzień... Jeśli uda Ci się z nią porozmawiać, spróbuj przekonać ją do jakiejś terapii. Właśnie tego potrzebuję, jeśli chce... żyć jak dawniej. Zdajesz sobie z tego sprawę, że jeśli tego nie zrobi, nie pozostawi mi wyboru...
- Będzie musiał ją pan zwolnić. Wiem. - Dokończyłem. Zdawało mi się, że jeśli powiem to ja, będzie to trochę mniej bolało.
- Naprawdę tego nie chcę, dobrze o tym wiesz, ale po prostu... Po prostu tak dłużej być nie może. Czekałem cztery miesiące, myślałem, że po jakimś czasie się otrząśnie, ale sam wiesz jak jest. - Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku. - Uuu, późno już. Zośka czeka na mnie z kolacją.
- Dziękuję doktorze. - Wymamrotałem. Wiktor wstał z krzesła i schował dokumenty do papierowej teczki.
- Do jutra Piotr. - Odpowiedział, a ja szybko opuściłem pomieszczenie.
_____________________________________________________________________
Już od bardzo, bardzo dawna nie pisało mi się tak dobrze jak teraz!
Już powoli zaczynałam tracić nadzieję na to, że jeszcze kiedyś napiszę coś tak prosto:)
Początek rozdziału miałam gotowy już na początku tamtego tygodnia, ale szkoła i inne obowiązki nie pozwalały mi dokończyć. Cóż...
Ale już za 24 dni wakacje i czasu, jak i pomysłów (już teraz) będę miała aż w nadmiarze :D
Mam nadzieję, że szybko uda mi się coś napisać, bo mam naprawdę ogromną ochotę na pisanie!
Zresztą przyznam szczerze, że sama jestem ciekawa jak dalej potoczy się ta sytuacja;)
A Wy macie jakieś pomysły?
Do następnego!
Natalia 


Ilość słów: 1439

17 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział :) Czekałam na niego z niecierpliwością. Mam nadzieje że Martyna wróci i wszystko jakoś dalej się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jupijajej!!! świetne opowiadanie!!! czekałam na niego i jest CUUDO!!! myślę że jak najszybciej będzie next!!!
    pozdrawiam i życzę weny
    tyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dziwię Ci się, że masz ochotę na pisanie, sama z własnego doświadczenia wiem jak bardzo to może wciągnąć i jak trudno się później od tego uwolnić, nie pozostaje mi jednak nic innego jak życzyć Ci powodzenia w dalszym rozwoju kariery :-)
    No tym razem, to muszę Ci przyznać szczególne pochwały i gratulacje. W każdym słowie czuć łatwość pióra i naprawdę widać, że wena była wielka i nie opuszczała aż do końca. Masz wielki talent, więc błagam nie zmarnuj go!
    Kiedy zobaczyłam przekreślony tekst, nawet go nie czytając uśmiechnęłam się na myśl, że to coś całkiem nowego, czego w tym opowiadaniu jeszcze nie było, i nie myliłam się...
    Czytając litanię Martyny cała drżałam, ale to chyba bardziej z panującego wokół zimna, niż emocji podczas czytania, choć one też zapewne nie były bez winy...jak ja lubię, tak czasem porządnie zmarznąć...
    Mimo, że trudno czytało się skreślone zdania, ten fragment bardzo mi się spodobał. Wydaje mi się, że Martyna nie jest do końca zdecydowana, pewna swojej decyzji. Utwierdziłam się tylko w przekonaniu, o którym pisałam już w komentarzu pod poprzednimi postami. Dziewczyna zarazem chcę bliskości partnera, ale równocześnie, dużo mocniej, pragnie zrazić go do siebie, a co najgorsze sama nie wie dlaczego, bo jest niezdecydowana, roztargniona, nadal żyje przeszłością. Czymś co już było, i chociaż trudno, trzeba się z tym pogodzić, jakakolwiek by ona nie była... Nie będę się tu rozpisywać na temat listu do Piotrka, bo mogłabym napisać bardzo wiele, a pozostała mi przecież, jeszcze dalsza część opowiadania do skomentowania...
    Wyobraziłam sobie tę scenę bardzo dokładnie, a najbardziej wczułam się w emocje towarzyszące Piotrkowi podczas podnoszenia kartki. Normalnie, przeżycia jak w sali kinowej, albo raczej przerażająco realistycznego snu...
    Również po pierwszym akapicie wnioskuję, że Piotr bardzo się przejął i w pewnym stopniu, mimo, że jest świadomy decyzji dziewczyny, obwinia się za jej odejście, jeśli można to tak nazwać...
    Nic dziwnego, że słowa głęboko zapadły mu w pamięć, w końcu sprawiały mu tyle bólu, z resztą Martynie pewnie też nie było łatwo ich napisać...
    Dobrze, że Piotr, ma (przepraszam za słownictwo) wyjebane na opinię innych ratowników, bo tak naprawdę tylko on i Martyna znają prawdę, bo wątpię, aby któreś z nich zwierzało się na forum publicznym z prywatnych problemów, chociaż nigdy nic nie wiadomo... W każdym razie gdyby się tym przejmował tylko pogorszyłby swoje samopoczucie...
    Przy okazji też, świadomie lub nie, przedstawiłaś atmosferę panującą w zakładach pracy. Niby wszystko super, świetnie, ale kiedy przychodzi co do czego o plotki i ich autorów nietrudno... Że tak powiem ironicznie - oddani przyjaciele z karetki. :-) Chyba tylko Adam pozostał w porządku, nie zapominając oczywiście o bezstronnym Wiktorze.
    Piotr się denerwuje, kiedy ktoś próbuje poruszać drażliwy dla niego temat i właściwie to mu się nie dziwię, zanim zacznie o tym z kimkolwiek rozmawiać, sam musi się uporać z emocjami...
    Doskonale rozumiem Piotra, ale w tej sytuacji zdecydowanie staje po stronię Wiktora. Nie jestem przekonana tylko co do terapii. Myślę, ze dziewczyna bardziej może potrzebować bliskich, Piotrka, ale dobry terapeuta, oczywiście rozumiejąc w znaczeniu medycznym, nie żaden szaman, na pewno też nie zaszkodzi...
    Mnie również pisało się ten komentarz z zadziwiającą lekkością i szybkością światła...hehe...
    Buziaczki :-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
  5. czekalam na to opowiadanie z niecierpliwością. Jest swietne jak zawsze :-). Pozdrawiam Frania :-). Ps. Zapraszam do siebie waszehistoriezzycia.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne opowiadanie chociaż fajne to pojęcie względne. Opowiadanie było bardzo dobre. Zapraszam na mojego super bloga http://opowiadanianasygnale2.blog.pl/.
    ZAPRASZAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, Natalka, kiedy to czytam, czuje się jakbym była już w niebie! Tak łatwo sobie to wszystko wyobrażam, to wszystko jest takie realistyczne, że mam wrażenie, jakby to naprawdę się działo xD Och, zapewnie byłoby fajnie ;) Twoja lekkość, dobór słów, pomysły, po prostu czego chcieć więcej? Mam takie wrażenie, jakbyś nad każdym słowem myślała conajmniej dwa razy, żeby było dobrze ;))) Kocham Cie za te opowiadania! Tak się cieszę, że dodajesz te opowiadania, mimo braku czasu. Gdyby nie Twój blog to nie wiem co robiłabym w internecie XD O Boże po prostu GENIALNE!
    I mimo, że to smutny rozdział, to jest to chyba jedno z najlepszych rozdziałów. Tak dokładnie wszystko przemyślane. Uczucia Piotrka są przedstawione w tak idealny sposób, że brak mi słów! Ten list Martyny, jest taki... Że nawet trudno określić. Wspaniały. Te niedokończone zdania, przekreślone litery, oddają tyle emocji! Kiedy Piotrek wspominał chwilę, kiedy wchodził razem z Martyną do stacji to chciało mi się płakać xD :) Świetna atmosfera! Trzymaj tak dalej!
    Pozdrawiam ciepło!

    Ps. Uzależniam się od Twojego bloga:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Opowiadania może i fajne, ale poełniasz takie podstawowe błędy ortograficzne i rzeczowe, że aż oczy bolą jak się czyta... Dodatkowo dochodzi brak podstawowej wiedzy medycznej, której uczą w szkołach gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych... Nie łączysz faktów , ktore wcześniej wprowadzałaś przez co jest wiele niezgodności... sory wolę być szczera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz podać przykłady? Nie wiem czy dobrze zrozumiałam twój komentarz.

      Usuń
    2. Czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że znam się na medycynie czy coś w tym stylu?
      Powtarzałam to już wiele razy i powtórzę raz jeszcze, TO JEST OPOWIADANIE I MOŻNA WIELE RZECZY NACIĄGNĄĆ. Więc co dokładnie mam rozumieć w "brak podstawowej wiedzy medycznej"...? Jeśli chodzi o twoje błędy ortograficzne i rzeczowe... Ach, przepraszam, że czasem nie postawię kreski nad s (albo jakiejś innej literze), ale mogę Cię zapewnić, że nie wynika to z tego, że nie wiem, jak to się piszę, ale po prostu nie nacisnę odpowiedniego klawisza na klawiaturze:))) Przeczytaj raz jeszcze i zastanów się dobrze (szczególnie nad listem, bo podejrzewam, że o to właśnie chodzi). Przyznaje, że popełniam błędy, i nie mam do ciebie żadnego żalu czy coś w tym stylu, ale chyba nie przeczytałeś/aś ze zrozumieniem.
      Bardzo też proszę, żebyś wyjaśnił/a mi, o co chodzi z łączeniem faktów, bo tego po prostu nie rozumiem...:)
      Pozdrawiam
      Natalia.

      Ps. Piszę się "sorry", a na końcu zdań stawia się kropki. ;)

      Usuń
    3. Ach, widzę, że rozbrzmiewa kłótnia, więc jak mój wredny charakterek mi nakazuję, muszę się wtrącić...
      Jeśli chodzi o ortografię, to po prostu trzeba to czuć. Ja na przykład nigdy nie byłam i raczej już nie będę mistrzem w tej dziedzinie, ale staram się błędów nie popełniać. Jeśli już coś piszę, to pisze to w programie, który automatycznie sprawdza pisownie i podkreśla wyraz na czerwono. Jednak nie czarujmy się, to wcale nie znaczy, że błędów nie popełniam, bo popełnia je każdy, nawet profesor polonistyki. Błędy nie są czymś zakazanym, a człowiek uczy się na własnych błędach...podobno...
      Programy są zawodne, nie wyłapują wszystkiego, wiedza człowieka nie sięga zenitu, aby mógł być nieomylny, więc o czym my tu w ogóle dyskutujemy?
      Dużo więcej błędów popełniamy pisząc na komputerze, telefonie czy innym urządzeniu, co wynika właśnie z naciśnięcia nieprawidłowego klawisza.
      Wiedza medyczna? Jeśli dobrze pamiętam to blog nigdy nie opierał się na medycynie, a bohaterach serialu. Przeczuwam, że autor „ostarżającego” komentarza, nie czyta zbyt wielu książek, bo wiedziałby, że prawda z reguły jest naciągana i to w znacznym stopniu.
      To jest opowiadanie i ja również wyznaję zasadę, że opowiadanie nie musi mieć odzwierciedlenia w realności. Opowiadanie, to po prostu nasza wyobraźnia, przemyślenia, a czasem nawet niespełnione marzenia...
      Również nie rozumiem sprawy z łączeniem faktów, gdyż ja nic podobnego nie zauważyłam. Podejrzewam, że może chodzić o znajomość Martyny z Górą, gdyż wątek na chwilę obecną został odsunięty, co nie oznacza, że został zapomniany. Nic nie może się wyjaśniać natychmiast, bo zwyczajnie brakowałoby adrenaliny, a czytanie nie sprawiało by przyjemności.
      W moim mniemaniu, wprowadzanie wątków, które przez długi czas nie pozostają wyjaśnione, czasem na długi czas pozornie zapomniane, jest jak najbardziej potrzebne i ciekawe zarazem.
      Ja tworząc swoje opowiadanie również to stosuję. Nie będę tu podawać przykładów, bo nie uważam tego za potrzebne, ale co w tym złego, że, dajmy na to, słowa, które padają w rozdziale trzecim, są ostatecznie wyjaśniane w osiemdziesiątym, lub zwyczajnie nie wyjaśniane? Bo chyba nic. To się chyba nazywa wątek otwarty, zakończenie otwarte i jeszcze kilka pojęć, prawda?
      W tym momencie zakończę wypowiedź, bo do głowy zaczynają napływać mi brzydkie słowa...
      Oczywiście rozumiem, że osoba pisząca tamten komentarz, wyraziła swoje zdanie, ale wydaje mi się, że nie było do końca szczere...
      Chciałabym napisać „Pozdrawiam!”, ale obawiam się, że musiałabym skłamać...
      CzerwonaPomadkaa

      Usuń
    4. Dokładnie, napisałaś to wszystko, o czym myślałam, ale ja po prostu nie potrafiłam tego napisać...
      Też chodził mi wątek Góry po głowie, który wymieniłaś, ale tu pozwolę sobie nie komentować ;) Zapewniam, że o nim nie zapomniałam, jeśli jakaś osoba dalej by się go czepiała ;) Nikt nie siedzi w mojej głowie i nikt nie wie, jakie mam pomysły na poprowadzenie jakiejś sprawy. Może faktycznie o czymś zapomniałam, albo odłożyłam to na inny moment, a wy od razu wymyślacie sobie jak to się skończy, a kiedy nic więcej na ten temat się nie pojawia, to uważacie, że się o tym zapomniało do końca. Czasem piszę się o czymś, nakręca ludzi, a potem przez pewien czas jest cicho, żeby czytelnicy całkiem o tym zapomnieli i nagle znów się to pojawia. Ja właśnie miałam taki zamiar ;)))
      Natalia

      Usuń
  9. przykłady czego? Błędów ortograficznych? Braku podstawowej wiedzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nie łączysz faktów , ktore wcześniej wprowadzałaś przez co jest wiele niezgodności..."
      Chodziłomi o przykłady, któr opisałaś w zacytowanym fragmencie.

      Usuń
  10. Tak, świetnie, że się kłócicie, ale odbiegając od tematu, kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  11. Najlepsze opowiadanie jakie czytałam.Sama prowadzę bloga i wiem że czasem nie da się nic napisać chociaż wcześniej miało się wiele pomysłów.Trzymasz nas w napięcie tak jak reżyserzy Na Sygnale...oby Martynce nic nie było.
    PS czekam na kolejną część Twojego opowiadania.\Wiki***

    OdpowiedzUsuń
  12. Opowiadanie jak zwykle świetne ;) Czekam na next i zapraszam do mnie
    http://nsmartynaipiotropo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń