CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

poniedziałek, 26 maja 2014

4. Rozstanie

*Piotr*
- Co ty tu robisz?! - zapytałem ze złością.
- Piotrek poradzę sobię - odpowiedziała Martyna.
Otworzyła dzwi i razem z Marcinem wyszli przed szpital. Wiktor włączył monitoring na parkingu i mogliśmy obserwować co się tam dzieje.
- O co chodzi Piotr? - zapytał Wiktor.
- Wczoraj poszliśmy z Martyną na piwo. Na dwa piwa. No i spotkaliśmy jej chłopaka, trochę był nastukany, zaczął ją szarpać, no to się odezwałem i też go szarpnąłem. Troszkę.
Oglądaliśmy jeszcze przez około minutę gdy nagle Marcin uderzył Martyne! Widząc to zerwałem się z krzesła i pobiegłem na dół. Kiedy już byłem przed szpitalem Martyna siedziała na ławce. Płakała. Podbiegłem do niej i przytuliłem ją co ona odwzajemniła.
- Nie płacz - powiedziałem.
- Wyrzucił mnie z domu - powiedział obojętnie.
- Nie płacz - powiedziałem jeszcze raz - Masz mnie, przecież Cię nigdy nie zostawie. Zamieszkasz u mnie.
Kiedy to powiedziałem Martynka spojrzała na mnie inaczej niż kiedy kolwiek indziej. W jej oczach nagle zauważyłem 'błysk'. Niespodziewanie pocałowałem ją.
Chwila długo nie trwała. Jak to zawsze, Wiktor przyszedł i powiedział, że mamy kolejne wezwanie.
- Martyna dasz radę jechać? - zapytał.
- Dam - odpowiedziała.
Całe oczy miała czerwone od płaczu.

*godzinę później *
Nasz dyżur się skończył. Powoli szykowałem się do wyjścia. Martyna była już gotowa. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do jej domu. Byłego domu. Musiała spakować swoje rzeczy. Kiedy weszliśmy spotkaliśmy Marcina.
-Co ty tu robisz? - zapytał oburzony i spoglądał na mmie.
- Przyszłam po rzeczy - odpowiedziała szybko Martyna.
Po 15 minutach wszystko już spakowała. Już wychodziliśmy ale Martynce przypomniało się, że ma ze sobą jeszcze klucze. Podeszła do pokoju gdzie był Marcin i rzuciła w jego stronę klucze.
- Trochę za długo byliśmy razem - powiedziała na złość i wyszła.
Kiedy już byliśmy w samochodzie, zapytałem:
- Wszystko w porządku?
- Lepiej nie było - powiedziała.
Próbowała być wesoła ale widziałem, że jest jej przykro.
- Przecież widzę, że nie - powiedziałem z troską.
- Nic mi nie jest.
Po tych słowach Martynka pocałowała mnie w policzek. W końcu odjechaliśmy. Po 15 minitach byliśmy na miejscu. Wysiadłem z samochodu, otworzyłem dzwi Martynce i poszłem po walizki.
- O! Jaki dżentelmen! - powiedziała śmiejąc się.
Uśmiechnąłem się i poszliśmy do mieszkania.

*Martyna*
Nie czułam się najlepiej. Było mi smutno, ale kiedy tylko pomyśle o Piotrku, o tym jaki on jest, o tym ile dla mnie robi, odrazu poprawia mi się humor! Jest więcej niż kolegą z pracy. Jest przyjacielem, a może kimś więcej?
Kiedy rozpakowywałam walizki myślałam o Piotrku. Uświadomiłam sobie chyba, że naprawdę go kocham. Tylko nie wiem czy on mnie.
Usłyszałam głos Piotrka.
- Co się stało? - pobiegłam do kuchni.
- Kroiłem pomidory na kolację i się skaleczyłem.
- Pokaż mi to - obejrzałam palec przyjaciela - drobne skaleczenie, żyć będziesz - zaśmiałam się.
- Mam dla kogo - odpowiedział uśmiechnięty.
Zarumieniłam się.
- Nikt nigdy nie mówił mi takich rzeczy - powiedziałam.
- Może to przeznaczenie? - odpowiedział czuło Piotruś.
Przytuliłam się do niego.
- Dziękuje, że jesteś, że tak mi pomagasz - powiedziałam wzruszona.
Nic nie odpowiedział, tylko przytulił mnie jeszcze mocniej.
Nadeszła pora kolacji. Zajeliśmy miejsca przy stole, naprzeciwko siebie.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - powiedział Piotrek.
- Tak! Złapałeś mnie wtedy. Dziękuje - odpowiedziałam lekko śmiejąc się.
Nagle Piotrek włączył romantyczną muzykę.
- Zatańczy pani?
- Z przyjemnością.
Tańczyliśmy dwie piosenki, po czym usiedliśmy na kanapie. Położyłam głowę na kolanach Piotrka, a on zaczął mnie głaskać po włosach. Spojrzałam mu w oczy.
- Piotruś?
- Tak?
- Czemu tak mi pomagasz?
- Po prostu zależy mi na tobie.
Wstałam i znów spojrzałam głeboko w oczy Piotrka.
- Tak jak mi na tobie - powiedziałam i pocałowałam go w usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz