*4 dni później*
*Martyna*
Stanęłam naprzeciw drzwi do niewielkiej kaplicy, znajdującej się z boku
głównego kościoła. Czułam jak tłum stojących obok ludzi wgapia się we mnie
myśląc, że to właśnie ich córka i co może teraz czuć. I tak też było. Wszyscy
patrzyli na mnie ze wzrokiem jakby chcąc powiedzieć "przykro mi" , "współczuję" , ale nikt nie podszedł. Dalej stałam patrząc na ludzi, którzy patrzą na mnie.
Poczułam się niezręcznie i chcąc jak najszybciej zniknąć z zasięgu wzroku ich
wszystkich, zostawiłam Piotrka samego i weszłam do kaplicy o nagich, kamiennych
ścianach. W środku stało około osiemdziesięciu krzeseł zapełnionych w dwóch
trzecich, ale bardziej zwracało się uwagę na to, że jedna trzecia jest pusta.
Przez chwilę obserwowałam ludzi podchodzących do trumny stojącej na czymś w
rodzaju podwyższenia, do którego prowadziły trzy małe stopnie. Wszyscy Ci
ludzie, których nigdy wcześniej nie widziałam, stawali obok i patrzyli przez
chwilę, a potem podnosili głowę, by spojrzeć na mojego ojca ubranego w drogi
garnitur, który również stał obok i przyjmował wyrazy współczucia. Może płakał,
może coś mówił, nie byłam w stanie tego dostrzec, gdyż stał nieco tyłem…
Zauważyłam, że chwilowo przy trumnie nie ma nikogo, poza nim oczywiście, więc zdecydowałam się
podejść. Szłam dość wolno przez długi korytarz, powstały z ustawienia krzeseł i
znów czułam jak Ci wszyscy ludzie wgapiali się w moje plecy uświadamiając
sobie, że to właśnie ja. Ale i tak podejrzewam, że większe zainteresowanie
sprawiał mój duży brzuch niż śmierć mojej matki. I wtedy pomyślałam, że moje
dziecko już nigdy nie zobaczy babci, a Ona już nigdy mi nie pomoże. Bałam się. Z
każdym kolejnym krokiem serce biło mi szybciej. Kiedy wchodziłam po trzech
niewielkich stopniach zakręciło mi się w głowie. Szłam jednak dalej,
przyglądając się matce: po lewej stronie głowy miała zrobiony mało widoczny
przedziałem, który wydałby się przerażający, a na twarzy delikatny makijaż. Ale
nadal była mamą. Moją kochaną, piękną mamą. Kochałam ją mimo wszystko.
Podeszłam jeszcze bliżej i wtedy do moich oczu napłynęły łzy, a potem spłynęły
po policzkach, jedna po drugiej. Nie kontrolowałam tego. Spojrzałam na jej
zamknięte oczy i uświadomiłam sobie, że już nigdy nie zobaczę tych samych
niebieskich oczu. Nie usłyszę jak mówi "kocham Cię" , jak staje w mojej
obronie, ale jednocześnie chce przyznać racje ojcu. Już nigdy mnie nie przytuli
i nie pocałuje w policzek na powitanie. Nie złapie za rękę i nie spojrzy w
oczy, pytając czy wszystko w porządku mimo to, że będzie znała prawdę. Nie powie, że wszystko będzie dobrze wiedząc, że wcale może nie być. Już tego nie
zrobi… Nie zobaczy mojego dziecka. Nie mogła być babcią...
- Przyszłaś… - Powiedział oschle, myśląc, że nie usłyszę. Spojrzałam na jego nie wzruszoną twarz. Próbował być twardy. Pokazać mi, że sobie poradzi.
- Przyszłam… - Odparłam głośniej, by dobrze usłyszał. Chciał mnie zdenerwować. Miałam nadzieję, że chociaż tu nie będzie się ze mną kłócić, ale wybaczyłam mu to wszystko, bo wiem, że kochał mamę. To była jego ucieczka od problemów. Ona była dla niego całym światem. Jako jedyna w pełni go rozumiała, znała jak mało kto. Wiedziała o nim więcej, niż On sam. Była dla niego najważniejsza, ważniejsza od pracy, a ja byłam na trzecim albo i jeszcze dalszym miejscu…
Usłyszałam wchodzących do kaplicy ludzi, którzy po kolei zajmowali pozostałą, jedną trzecią, wolnych miejsc. Stałam jeszcze przez moment przypatrując się dłoni matki, za którą trzymał ojciec, ale poczułam się gorzej. Zrobiło mi się słabo i nie byłam w stanie dłużej stać. Dostrzegłam dwa puste krzesła w pierwszym rzędzie i ruszyłam w ich stronę. Przez krótką chwilę spojrzałam na Piotrka stojącego na samym końcu kaplicy. Obserwował mój każdy ruch, a ja nie chciałam go widzieć. W pewnym sensie chciałam być sama… Zajęłam miejsce i położyłam jedną rękę na brzuchu, a drugą oparłam o brzeg sąsiedniego krzesła, chcąc zaczerpnąć więcej powietrza, gdyż trochę mi go brakowało. To z nerwów. Wzięłam więc kilka głębszych oddechów, zastanawiając się, ile osób przede mną siedziało na moim miejscu. Ile ludzi płakało z bólu i świadomości, że już nigdy więcej nie spędzi z kimś ani chwili dłużej…
Kiedy wszyscy wyszli z kaplicy i przy drzwiach zrobiło się więcej miejsca, również i ja wyszłam. Poczułam jak zimny wiatr plącze moje włosy, jak i te same spojrzenia ludzi na moim całym ciele. Większość z nich podeszła do mnie mówiąc, że im przykro, że to było takie niespodziewane i, że moja mama była wspaniałą osobą. Kłamali. Większość z tych osób była zupełnie obca. Nie znali mojej mamy. Byli to jacyś ważni klienci ojca, którzy przyszli tu jedynie z szacunku do niego… Wśród tych wszystkich słów, których w większości nie słuchałam, odnalazłam Piotrka, który stał z boku niedaleko mnie. Kiedy wszyscy mnie opuścili i skierowali się w stronę cmentarza oddalonego o kilkaset metrów, podeszłam do niego i oznajmiłam:
- Nie chcę tam iść…
- Martynka. – Zaprotestował.
- Nie chcę tam iść – Powtórzyłam – Jestem zmęczona.
- Musimy to zrobić. - Uparł się.
- Ale… - Spróbowałam. Naprawdę nie chciałam tam iść. Trudno to wyjaśnić, ale rozmowa z nim była jak zadawanie i przyjmowanie ciosów nożem. – Chodźmy już – Uległam w końcu.
Byłam zmęczona godzinną jazdą tutaj. Nie chciałam patrzeć jak opuszczają ją do ziemi, jak wszyscy obserwują moją twarz i nie chciałam patrzeć na łzy innych, nie chciałam płakać na oczach obcych ludzi, nie chciałam wrzucić garści ziemi do jej grobu i nie chciałam patrzeć na ojca myślącym o jego dniu, jego trumnie i jego garści ziemi.
Ale zrobiłam te wszystkie rzeczy. Te i jeszcze straszniejsze.
Kiedy ceremonia dobiegła końca, podeszłam do ojca, który stał przed bramą do cmentarz.
- Nigdy nie paliłaś... - Zauważyłam, stojąc metr za jego plecami.
- Zawsze mogę zacząć. - Odpowiedział, wyjmując papierosa z ust. Przez chwilę panowała niezręczna dla mnie cisza. W końcu stanęłam na przeciw niego i spojrzałam w jego przymrużone oczy.
- Teraz. Kiedy mama odeszła. - Zawahałam się. - Nadal będziemy się tak kłócić? Porozmawiajmy...
Wyjął papierosa i rzucił go na ziemie.
- My już nie mamy o czym rozmawiać.
Chciał odejść.
- Wydaje mi się, że jednak mamy. - Powiedziałam, zatrzymując go. Zdenerwowany obrócił się w moją stronę.
- To o czym chcesz porozmawiać? - Milczałam. - No właśnie. - Spojrzał w przestrzeń, trochę się śmiejąc. - Znów mam rację...
Byłam gotowa by odpowiedzieć, ale w tym momencie słowa, które wcześniej ułożyłam sobie w jedną całość, nie przeszłyby.
- Przyszłaś… - Powiedział oschle, myśląc, że nie usłyszę. Spojrzałam na jego nie wzruszoną twarz. Próbował być twardy. Pokazać mi, że sobie poradzi.
- Przyszłam… - Odparłam głośniej, by dobrze usłyszał. Chciał mnie zdenerwować. Miałam nadzieję, że chociaż tu nie będzie się ze mną kłócić, ale wybaczyłam mu to wszystko, bo wiem, że kochał mamę. To była jego ucieczka od problemów. Ona była dla niego całym światem. Jako jedyna w pełni go rozumiała, znała jak mało kto. Wiedziała o nim więcej, niż On sam. Była dla niego najważniejsza, ważniejsza od pracy, a ja byłam na trzecim albo i jeszcze dalszym miejscu…
Usłyszałam wchodzących do kaplicy ludzi, którzy po kolei zajmowali pozostałą, jedną trzecią, wolnych miejsc. Stałam jeszcze przez moment przypatrując się dłoni matki, za którą trzymał ojciec, ale poczułam się gorzej. Zrobiło mi się słabo i nie byłam w stanie dłużej stać. Dostrzegłam dwa puste krzesła w pierwszym rzędzie i ruszyłam w ich stronę. Przez krótką chwilę spojrzałam na Piotrka stojącego na samym końcu kaplicy. Obserwował mój każdy ruch, a ja nie chciałam go widzieć. W pewnym sensie chciałam być sama… Zajęłam miejsce i położyłam jedną rękę na brzuchu, a drugą oparłam o brzeg sąsiedniego krzesła, chcąc zaczerpnąć więcej powietrza, gdyż trochę mi go brakowało. To z nerwów. Wzięłam więc kilka głębszych oddechów, zastanawiając się, ile osób przede mną siedziało na moim miejscu. Ile ludzi płakało z bólu i świadomości, że już nigdy więcej nie spędzi z kimś ani chwili dłużej…
Kiedy wszyscy wyszli z kaplicy i przy drzwiach zrobiło się więcej miejsca, również i ja wyszłam. Poczułam jak zimny wiatr plącze moje włosy, jak i te same spojrzenia ludzi na moim całym ciele. Większość z nich podeszła do mnie mówiąc, że im przykro, że to było takie niespodziewane i, że moja mama była wspaniałą osobą. Kłamali. Większość z tych osób była zupełnie obca. Nie znali mojej mamy. Byli to jacyś ważni klienci ojca, którzy przyszli tu jedynie z szacunku do niego… Wśród tych wszystkich słów, których w większości nie słuchałam, odnalazłam Piotrka, który stał z boku niedaleko mnie. Kiedy wszyscy mnie opuścili i skierowali się w stronę cmentarza oddalonego o kilkaset metrów, podeszłam do niego i oznajmiłam:
- Nie chcę tam iść…
- Martynka. – Zaprotestował.
- Nie chcę tam iść – Powtórzyłam – Jestem zmęczona.
- Musimy to zrobić. - Uparł się.
- Ale… - Spróbowałam. Naprawdę nie chciałam tam iść. Trudno to wyjaśnić, ale rozmowa z nim była jak zadawanie i przyjmowanie ciosów nożem. – Chodźmy już – Uległam w końcu.
Byłam zmęczona godzinną jazdą tutaj. Nie chciałam patrzeć jak opuszczają ją do ziemi, jak wszyscy obserwują moją twarz i nie chciałam patrzeć na łzy innych, nie chciałam płakać na oczach obcych ludzi, nie chciałam wrzucić garści ziemi do jej grobu i nie chciałam patrzeć na ojca myślącym o jego dniu, jego trumnie i jego garści ziemi.
Ale zrobiłam te wszystkie rzeczy. Te i jeszcze straszniejsze.
Kiedy ceremonia dobiegła końca, podeszłam do ojca, który stał przed bramą do cmentarz.
- Nigdy nie paliłaś... - Zauważyłam, stojąc metr za jego plecami.
- Zawsze mogę zacząć. - Odpowiedział, wyjmując papierosa z ust. Przez chwilę panowała niezręczna dla mnie cisza. W końcu stanęłam na przeciw niego i spojrzałam w jego przymrużone oczy.
- Teraz. Kiedy mama odeszła. - Zawahałam się. - Nadal będziemy się tak kłócić? Porozmawiajmy...
Wyjął papierosa i rzucił go na ziemie.
- My już nie mamy o czym rozmawiać.
Chciał odejść.
- Wydaje mi się, że jednak mamy. - Powiedziałam, zatrzymując go. Zdenerwowany obrócił się w moją stronę.
- To o czym chcesz porozmawiać? - Milczałam. - No właśnie. - Spojrzał w przestrzeń, trochę się śmiejąc. - Znów mam rację...
Byłam gotowa by odpowiedzieć, ale w tym momencie słowa, które wcześniej ułożyłam sobie w jedną całość, nie przeszłyby.
***
Do domu wracaliśmy późnym wieczorem. Siedziałam na przednim fotelu z głową opartą o szybę.
- Jesteś zła? - Spytał Piotrek.
- Tak. - Nie ukrywałam. Siedzieliśmy więc dalej w absolutnej ciszy, co wcale nie przeszkadzało...
______________________________________________________________________________
Może nie będę zanudzać Was, dlaczego nic nie pojawiło się przez 2 tygodnie, ale bardzo przepraszam...
Inspirowałam się książką:) Ktoś napisał, że to jeszcze nie koniec wątku ojca Martyny....... Ale czy miał racje...?
Kochani jeśli macie swoje własne blogi to oznaczcie link w komentarzu, bardzo chętnie je przeczytam ;)
A teraz życzę Wam miłego weekendu, dobranoc ;*
Do następnego!
Natalia
Jezu! Boskie! Kocham to! Nie rozumiem tego jak Ty tak świetnie piszesz! Wchodze na Twojego bloga kilka razy dziennie i z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdział. Z każdą kolejną cześcią zakochuje się coraz bardziej :) Może oddałabys mi troche talentu? ;)
OdpowiedzUsuńTak się w to wciągnęłam, że więcej myśle o Twoich opowiadanich niź serialu i czasem mysle sobie, że fajnie byłoby zobaczyć coś takiego w telewizji, jak i zobaczyć kiedyś Ciebie :3 Ach, marzenia... Bardzo Cie polubiłam, znajac jedynie z bloga ;) Twoje opowiadania zdecydowanie są najlepsze i nikt nigdy nie będzie pisał lepiej od Ciebie... Kiedy je czytam to wszystko sobie wyobrażam i odbiegam od rzeczywistości. Żaden inny blog nie przebije Twojego!!! Czytam te opowiadania razem z moimi kolezankami :)
Bardzo podoba mi się pomysł z tym całym pogrzebem mamy Martyny, bo jeszcze nigdzie nie widziałam takiego pomysłu :) A co do wątku z jej ojcem to przeczuwam, że tu sporo namieszasz i nas wszystkich bardzo, bardzo zaskoczysz! :)
Byłoby super gdybyś mogła wstawiać posty troche czesciej, bo napewno nie tylko mnie by ro bardzo uciecieszylo, ale jeśli nie możesz, jasne rozumiem ;) Waże, źebyś w ogóle coś pisała, bo masz ogromny talent!!!
Pozdrawiam Cię ciepło i już czekam na kolejny rozdział opowiadania :) Mam nadzieje, że pojawi się coś szybko.
Również zycze milego weekendu i dobranoc :***
Uwielbiam Twoje lekkie "pióro". Piszesz tak, jakbyś naprawdę tam była, jakbyś to naprawdę przeżyła! To niesamowite, czytajac Twoje opowiadania, stałam sie jego częścią, stałam sie Martyną. Widziałam wszystko, co ona widziała, i czułam wszystko co czuła Martyna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania, wydaje się tak lekki, a z drugiej strony wiem jak duży nakład pracy musisz w nie włożyć.
Co do ojca Martyny.. Jestem prawie pewna że się w końcu dogadają, i to właśnie w Martynie bedzie miał teraz największe oparcie.
Ciesze się że nareszcie dodałaś opowiadanie ;-)
Pozdrawiam bardzo serdecznie. Melka.
www.piotr-martyna.blog.pl
Uczucia, emocje, empatia...
OdpowiedzUsuńCóż więcej mogę powiedzieć, za wyjątkiem tego, że odczucia bohaterów, w tym przypadku Martyny, opisane są perfekcyjnie. Nie jestem do końca pewna czy powinnam używać, aż tak wygórowanego słowa, ale skoro już to zrobiłam najwidoczniej zasługujesz na taką pochwałę.
Jeśli chodzi o ojca Martyny, nie jestem do końca pewna czy to będzie happy end. To, że Martyna chce ustabilizować relację, panującą między nimi, to jeszcze nie wszystko. Mężczyzna najwyraźniej nie jest zainteresowany. A może to po prostu żal po stracie żony? Tylko dlaczego kieruje go w stronę córki?
Wydaje mi się, że Piotrek nie do końca odnajduje się w tej sytuacji. Cały czas stoi z boku, jest jakiś niepewny, zmieszany, ale z drugiej strony to dobrze, że za wszelką cenę nie stara się pocieszać dziewczyny. W takiej chwili najgorsze co można usłyszeć od ukochanej osoby to właśnie słowa typu: "przykro mi, będzie dobrze"
Pozdrawiam.
CzerwonaPomadkaa
www.CzerwonaPomadkaa.blogspot.com
Świetne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
nsmartynaipiotr.blogspot.com
Fajne.
OdpowiedzUsuńMogłabyś nieco zmniejszyć czcionkę? Wydaje mi się taka...ogromna.
Witaj,
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam jakiś czas temu wszystkie rozdziały na Twoim blogu hurtem. Początkowo pojawiały się liczne błędy, głównie interpunkcyjne, językowe czy stylistyczne, czego często się czepiam. Przykro mi, ale tak już mam, jestem perfekcjonistką ;) Jednak poprawiasz swój warsztat z rozdziału na rozdział, a także fabuła robi się coraz bardziej rozbudowana. Twój pomysł podoba mi się, choć niektórych sytuacji jakoś nie widziałabym na ekranie telewizora w wykonaniu aktorów z "Na sygnale", jednak to przecież tylko opowiadanie i charaktery bohaterów można troszkę nagiąć. Ten rozdział był zupełnie inny niż poprzednie i podobała mi się jego tajemniczość, melancholia, nie wiem, jak to nazwać. Wcześniejsze (a zwłaszcza te bardzo wczesne) zawierały czasem niepotrzebne (moim zdaniem) opisy prozaicznych czynności, które każdy z nas wykonuje codziennie. Czasem słownictwo było też ubogie, ale to także się zmienia. I z wpisu na wpis coraz bardziej "płynę" po słowach, czytając - piszesz coraz lżej, a zdania są jakby naturalniejsze.
Podoba mi się, że się rozwijasz. Pisz dalej, muszę wiedzieć, co z tego wyniknie! :)
Jednocześnie chciałabym zaprosić Cię na mojego bloga, na którym niedawno skończyłam publikowanie jednej powieści, a dzisiaj pojawił się pierwszy rozdział drugiej. Choć tematyka nie ma nic wspólnego z "Na sygnale" (oprócz wątku miłosnego :D), może Cię zainteresuje :)
Pozdrawiam
Super.
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadania21p.blogspot.com
Czy to ty jesteś współautorka bloga Patrycji?
OdpowiedzUsuńOpowiadanie fajne, interesujące, ale liczyłam ma coś mniej banalnego niż pogrzeb
Nie? ;)
UsuńNatalia
Super!
OdpowiedzUsuńSuper mój blog to nasygnalejk.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhttp://nasygnaleopowiadania.bloa.pl to mój blog:)
OdpowiedzUsuńS twoje opowiadanie jest naprawdę cudowne i nie mogę się doczekać następnego:)
kiedy next?? czekam z niecierpliwością ale także muszę cię pochwalićże tak fajnie piszesz!!!!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest świetne. Widać, że z każdym rozdziałem przybywa Ci pomysłów i rozwijasz się. Oczywiście, zauważyłam parę błędów, ale razi w oczy tylko jeden: "chodź", nie "choć", jeśli chodzi o pójście gdzieś. To tylko taka mała rada :p
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, proszę, jeśli możesz - poinformuj mnie na blogu: [kochaj-mnie-czule.blogspot.com]
Życzę dalszych pomysłów! :))
Super opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie nasygnale-opowiadania.blogspot.com
kiedy next??
OdpowiedzUsuńCzekamy niecierpliwie,
OdpowiedzUsuńkiedy będzie następne??? wszyscy niecierpliwie czekamy!!!
OdpowiedzUsuńSama nie wiem jakim cudem ten blog umknął mojej uwadze, a jestem pewna, że już go kiedyś widziałam. Teraz trafiłam tutaj poprzez bloga Melki. Przeczytałam tą część i wywarła na mnie ogromne wrażenie! Opisując wszystko w tak perfekcyjny sposób pozwoliłaś czytelnikowi wczuć się w sytuację Martyny, oraz w jej przeżycia. Ta część mocno chwyciła za serce. Jest idealna.
OdpowiedzUsuńW odniesieniu do reszty części Twoich opowiadań ( a przeczytałam wszystkie zaraz po tej ), stwierdzam, że piszesz naprawdę fajnym stylem. Skupiasz się na opisach co bardzo mi się podoba. Dzięki nim pozwalasz czytelnikowy wyobrazić sobie całą sytuację, wczuć we wszystkie emocje bohaterów. :) To jest naprawdę fajne. Jestem pod wrażeniem i na pewno będę tutaj zaglądać. :)
Pozdrawiam.
Może jakiś mały nexcik??
OdpowiedzUsuńNatalio, myślę, że ten blog może cię zainteresować. Co, za podobieństwo...
OdpowiedzUsuńhttp://nasygnalepl.blogspot.com/
To nie mój blog, po prostu trafiłam na niego w internecie.
Zdzierstwo...
O, Kur...Jak można być tak...dobra, przepraszam, bez wulgaryzmów,...niekulturalnym człowiekiem z mózgiem mniejszym niż sama czaszka...
UsuńDesperacja? Ja bym to raczej nazwała lenistwem, egoizmem, a przede wszystkim zwykłym chamstwem...
Wiem, że czytanie jakichkolwiek komentarzy pod postami daje niewyobrażalnie wielką radość i satysfakcję dla jego autora, ale to...jakie korzyści można z tego czerpać?
Jest wiele rzeczy na tym świecie, które mimo wszystko jestem w stanie zrozumieć, rozumiem, ale to...no sorry,ale chyba żyję w innej bajce..
A, no tak, zapomniałam, że życie to nie bajka, ale przelana na kartki rzeczywistość...
Wydaje mi się, że nie powinnam dalej wypowiadać się na ten temat, gdyż sądząc po słowach buzujących w mojej głowie, do których trudno wymyślić grzeczny epitet, a że nie chciałabym urazić żadnej z czytających to osób, pomimo iż niektórzy zapewne na to zasługują, w tym momencie zakończę moją wypowiedź...
I'm Sorry...
CzerwonaPomadkaa
Podobieństwo? Haha, szkoda, że grafiki nie skopiowała :) ......
UsuńDzięki za link do tego bloga! ;*
Natalia
Co do tego opowiadania - ona od Ciebie kopiuje te teksty... Radzę Ci do niej napisać. Co za zdesperowani ludzie tak robią? Tragedia
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
W zakładce "kredyty" na tym blogu można znaleźć informację, że autorka (o ile można ją tak nazwać!) podbiera rozdziały z tego bloga i według niej je ulepsza, poprawia błędy i przerabia. Niech lepiej ruszy tyłek i sama coś napisze, bo to wcale nie jest tak łatwo. Bosh, żenada! I poradziłabym jej przeczytać ustawę o prawach autorskich i grożące kary za ich łamanie.
UsuńPozdrawiam
PS. Natalia, czekam na next i życzę weny ;)
Poprawia błędy?? Nie czytałam całości, bo szczerze mówiąc niezbyt mnie to zachęciło, ale nie wydaje mi się...
UsuńCzerwonaPomadkaa
Wydaje mi się, że to typowa desperacja. Z resztą ''poprawia błędy''? Jeśli o to chodzi, to dla mnie nie ma tu nic do poprawiania, a nawet jeśli... Niech autorka ''bloga'' zacznie wymyślać swoje opowiadania, bo jest takie coś zwane prawem autorskim.
UsuńNo bo przecierz moja ortoglafia sienga dna ;) Kredyt to można w banku zaciągnąć...
UsuńJuż do niej napisałam w komentarzu, spokojnie. Chyba mi zazdrości, nie? ;D
Ach, szkoda nerwów...
Dziękuję za miłe słowa. Opowiadanie postaram się dodać jutro lub środę, przepraszam, że tak długo, ale tak dużo się u mnie ostatnio dzieje... Teraz mam już coraz więcej czasu i myślę czy dam radę nad wstawianiem postów co kilka dni ;)
Pozdrawiam i ściskam bardzo gorąco :) Do zobaczenia.
Natalia
Ja postanowiłam przeczytać i porównać oba blogi więc tamten otworzyła w nowej karcie i... jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że jedynym elementem, który różni się od Twojego bloga jest to, że ona łączy rozdziały. Jeżeli u Ciebie coś jest odrębnie np. 3 i 4 rozdział u niej jest to jednym rozdziałem, który oddziela słowami pół godziny później itd. Także dla mnie to w ogóle bez komentarza -,- Co do nexta na Twoim blogu to czekam z niecierpliwością i życzę weny :*
UsuńKiedy się coś pojawi...?
OdpowiedzUsuńBłagam next! Bo jestem cała nienasycona! Ile razy można czytać 35 rozdział!!!
OdpowiedzUsuńkiedy next ?! długo już wszyscy czekamy!!
OdpowiedzUsuńNext plizzzzz!
OdpowiedzUsuńCzytam bloga od poczatku jest genialny plis dodaj kolejny rozdzial nie moge sie doczekac. Zżera mnie ogromna ciekawosc co bedzie.dalej. next pliss.
OdpowiedzUsuńJeśli,dobrze pamiętam Natalia jakiś czas temu napisała, że w środę pojawi się next. Wytrzymajcie jeszcze trochę.
OdpowiedzUsuńJuż dziś, powinien być nexcik....
OdpowiedzUsuńJej!
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga.
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniaomartynieipiorku.blogspot.com/
Ai kiedy next?
???
OdpowiedzUsuńKiedy next? Ps.blog jest po to zeby wstawiać opowiadania a nie po to zeby go zaniedbywać. Na opowiadanie czekany juz ponad miesiąc może nawet dłużej. Wystaw cos bo coraz bardziej się niecierpliwimy
OdpowiedzUsuńNie chciałabym być wredna w stosunku do Twojej opinii, ale jakoś nigdy nie zauważyłam, aby Natalia zaniedbywała bloga. Swoją dłuższą, bądź krótszą nieobecność zawsze usprawiedliwiała w bardziej lub mniej informujący sposób, ale przecież nie powinniśmy wtrącać się w jej życie prywatne. Napisze tyle ile uzna za stosowne. I tym razem pod tym postem pojawił się komentarz informujący „Opowiadanie postaram się dodać jutro lub środę, przepraszam, że tak długo, ale tak dużo się u mnie ostatnio dzieje...” - Tych słów chyba nie trzeba tłumaczyć? Wiem ani „jutro, ani w środę:” nic się nie pojawiło, ale to chyba nie powód aby mówić o zaniedbywaniu bloga. Polecam zerknąć na te, na których od ponad roku brak jakiegokolwiek odzewu od strony autora. Jestem pewna, że doczekamy się upragnionego nexta...
UsuńMimo wszystko pozdrawiam!
CzerwonaPomadkaa
Może i ma jakieś sprawy rodzinne ale opowiadanie nie pojawiło się juz od dłuższego czasu. Ps.nie jesteś wredna ale chciałabym zeby opowiadanie się juz pojawiło
OdpowiedzUsuńKiedy next?? Znów nie dotrzymuszesz obietnic...
OdpowiedzUsuńWszystkie twoje opowiadania są świetne. Oto link do mojej "książki" internetowej: https://www.wattpad.com/story/45845087-na-sygnale-martynka-i-piotru%C5%9B-3. Mam nadzieję, że i tobie, i wszystkim się ona spodoba. Zapraszam do komentowania i głosowania! :D
OdpowiedzUsuń