CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

wtorek, 27 maja 2014

Rozdział 8. Zwykły dzień

*Tydzień później*

*Martyna*
Obudziłam się o 8, poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Ubrałam nową, kremową sukienkę.
W domu byłam sama. Piotrek ma dzisiaj dyżur, a ja mam wolne. Poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Otworzyłam lodówkę i stwierdziłam, że nadszedł czas na duże zakupy. Wzięłam torebkę, ubrałam buty na koturnie i wyszłam.
Po 10 minutach byłam już przy sklepie. Zrobiłam zakupy i ruszyłam w stronę domu. W połowie drogi zorientowałam się, że ktoś mnie śledzi! Był to do dość wysoki mężczyzna. Kogoś mi przypominał, ale nie wiedziałam kogo. Przyszpieszyłam kroku. Po niecałych 5 minutach byłam w domu. Odstawiłam zakupy i podeszłam do okna. Nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą, jednakże ciągle się bałam. Poszłam do kuchni wszystko rozpakować. "Nie wzięłam zapałek" - powiedziałam głośno. Może zadzwonie do Piotrka i po proszę go, aby kupił kiedy już będzie wracał.
Wybrałam numer i zadzwoniłam.
- Halo, Piotrek? Czy możesz zajechać po zapałki? - powiedziałam.
- Dobrze kochanie - odpowiedział.
- Dzięki, to pa.
- Pa - powiedział Piotrek i się rozłączył.
Było dopiero przed 10. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pomyślałam, że trochę posprzątam. Zajęło mi to godzinę. Ale w końcu wszystko było na swoim miejscu.
Zrobiłam sobię mrożoną kawę i usiadłam na tarasie. Siedziałam i nic nie robiłam, o niczym nie myślałam, w końcu mogłam odpocząć. Wolny czas długo nie potrwał. Usłyszałam krzyk dziecka z domu obok. Poszłam zobaczyć co się stało.
- Dzień dobry - powiedziałam do sąsiadki.
- Dobrze, że Pani przyszła, proszę - kobieta zaprosiła mnie do środka - mój syn, Karol, oparzył się wrzątkiem, a Pani jest ponoć lekarzem?
- Ratownikiem medycznym - powiedziałam, po czym podeszłam do dziecka.
- Cześć Karol - mówiłam wesoło - oparzyłeś się?
- Tak, w rączkę - powiedział zapłakany chłopiec.
- A pokarzesz mi?
- Tak - Karol wysunął rękę.
- Będzie to trzeba zawinąć. Ma może Pani dwa bandaże? - zwróciłam się do kobiety.
- Tak, tak, już przynoszę.
- Dobrze. A powiec mi Karol, ile masz lat?
- 3 - odpowiedział.
- To już duży jesteś - uśmiechnęłam się do dziecka.
- Proszę - kobieta podała mi bandaż.
Zawinęłam rękę chłopcu.
- Może nieraz boleć - powiedziałam do kobiety.
- Bardzo Pani?
- Martyno.
- Pani Martyno, dziękuje - powiedziała kobieta.
- Nie ma sprawy. Jeśli będzie skarżył się na bul, niech Pani posmaruje mu rękę Altacetem.
- Dobrze, dziękuje jeszcze raz.
Uśmiechęłam się.
- Następnym razem uważaj - powiedziałam uśmiechnięta do chłopca i wyszłam.
Kiedy znalazłam się przed dzwiami domu, humor mnie opuścił. Na dzwiach była przyklejona kartka z napisem "ZABAWA DOPIERO SIĘ ROZKRĘCĄ! OBSERWUJĘ CIĘ!". Charakter pisma był mi dobrze znany. Przecież to pismo Marcina! Nagle wszystko zaczęło mi się układać!
Najpierw ten wypadek, groźby, potem ten mężczyzna i teraz to! Przecież to był Marcin! To wszystko był Marcin! Kiedy zamieszkałam z Piotrkiem przychodził do nas i mówił, że jeszcze ze mną nie skończył! Jak mogłam być taka głupia?! W jednej chwili zrozumiałam z kim byłam przez dwa lata! Weszłam do domu i zadzwoniłam do policjanta, z którym niedawno rozmawialiśmy. Kiedy byłam w połowie zdania wszedł Marcin z nożem w ręku.
------------------------------------------------------------------------------------------
Normalny dzień z życia... do czasu. Będzie trochę smutno :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz