CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 13. Złe samopoczucie


*Martyna*
Spojrzałam na zegarek. Była już 14. Zdenerwowałam się, Piotrka jeszcze nie było. Czekałam tak jeszcze przez chwilę, kiedy go zobaczyłam.
- No w końcu! - powiedziałam.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie - Piitrek pocałował mnie w czoło - zepsuła nam się...
- Później będziesz się tłumaczył. Musimy już wchodzić - przerwałam.

*Godzinę później*
Wyszłam z sali. Kiedy zobaczyłam Marcina, zrobiło mi się jakoś niedobrze. Nie chcem go już nigdy więcej widzieć na oczy. Osoba, z która razem mieszkałam okazała się być niepoczytalna. Właśnie dlatego Marcin dostał jedynie zakaz zbliżania się.
Usiadłam na krześle, które stało pod ścianą.
- Martynka idziemy? - zapytał Piotrek?
- Słabo mi - odpowiedziałam.
- Pójdę po wode, poczekaj.
Zostałam sama w korytarzu. Za kilka minut wrócił Piotrek z butelką wody.
- Lepiej Ci już? - powiedział.
- Tak, chodźmy.
Po kilkunastu minutach byliśmy w domu.
Poszłam do sypialni po koc i położyłam się na kanapie w salonie. Ciągle było mi niedobrze.
- Jak się czujesz? - spytał zatroskany Piotrek?
- Pewnie grypa - powiedziałam.
- Moja biedna - Piotrek mnie przytulił.
- Dobra, dobra, teraz mi się tu tłumacz, czemu się spóźniłeś?
- A już myślałem, że zapomnisz - zaśmiał się Piotrek - mieliśmy akcję i kiedy już byliśmy w połowie drogi, w lesie, zepsuła nam się karetka, a za nim przyjechała inna.
- Wybaczam Ci - uśmiechnęłam się.
- A tak poza tym, co dzisiaj na obiad? Może pizza?
Jeśli "obiadem" można nazwać pizze - pomyślałam.
- Jak chcesz, a i tak nie mam za bardzo ochoty?
Piotrek wstał i poszedł po telefon.
Po około. Pół godziny przyjechał dostawca z jedzeniem.
Pizza była dość duża, z czego ja zjadłam może pół jednego kawałka. Nie miałam apetytu. Nie można powiedzieć tego o Piotrku! Zjadł chyba nawet więcej niż połowę. Jak taka chuda osoba może tyle zjeść?! Zaśmiałam się.
Z całego zamieszania z pizzą była już 17:40. Źle się czułam, więc poszłam się szybciej umyć. Po 15 minutach wyszłam z łazienki.
- Może włączymy jakiś film? - zaproponował Piotrek.
- Czemu nie.
Po przeszukaniu przez Piotrka półki z filmami, w końcu znalazł. Była to komedia romantyczna. Nie przepadam z tego typu filmami, ale niech już będzie. Kiedy wszystko było już gotowe położyłam się na łóżku, obok mnie Piotrek. Oparłam głowę o jego ramię, a on mnie objął.
Po godzinie moje oczy same już się zamykały. Wtuliłam się w ramię chłopaka i zasnęłam.

*Następnego dnia*
Obudziłam się przed 6. Nie miałam ochoty wstawać, a co dopiero iść do pracy. Czułam się jeszczę gorzej niż wczoraj. Mimo wszystko wstałam i poszłam do łazienki. Zakręciło mi się w głowie, wieć usiadłam na wannie. Zrobiło mi się niedobrze...
Wyszłam po 20 minutach. Pewnie obudziłam Piotrka, bo już nie spał.
- Obudziłam Cię? - zapytałam i usiadłam na krześle przy stole.
- Nie, sam się obudziłem - powiedział i pocałował mnie w czoło - źle wyglądasz. Wymiotowałaś?
- To nic takiego - skłamałam - o której jedziemy?
- Za około 30 minut.
Poszłam do łazienki. Ubrałam swoją nową turkusową sukienkę i baletki, a włosy uczesałam w zwykłą kitkę. Jak zawsze lekko się pomalowałam i po 10 minutach byłam już gotowa.
Znów nie miałam apetytu, więc zjadłam tylko banana. Zrobiło mi się zimno. Poszłam poszukać sweter. Kiedy byłam w kuchni, przy okazji spojrzałam na termometr. Już po 7 było 20°C.
- Gotowa? - spytał Piotrek.
- Tak, możemy jechać.
W drodzę było mi jeszcze gorzej. Człowiek cieszył by się z ładnej pobody. Słońca, ptaków. Ale nie ja. Dzisiaj wszystko mnie drażniło. Miałam nadzieję, że to tylko grypa, tylko, że nigdy nie miałam takich objawów.
Po kilku minutach byliśmy w pokoju ratowników. Szczerze muszę powiedzieć, że wszyscy zdziwili się na widok mnie i Piotrka trzymających się za ręke. Wszyscy oprócz Wiktora i Adama.
Niechętnie poszłam się przebrać. Usiadłam na kanapie i zaczęłm czytać gazetę, która leżała na stoliku. Za kilka minut przyszedł Wiktor.
- Dzieciaki zbierajcie się - powiedział.
Szybko wstałam i poszłam. Kiedy byłam już na schodach zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o ścianę. Akurat wtedy przechodził Adam.
- Dobrze się czujesz? - zapytał.
- Tak, dziękuję - odpowiedziałam.
- Choć pomogę Ci.
Adam pomógł mi dojść do karetki. Poczułam się jak kaleka. Piotrka jeszcze nie było.
- Martyna wiesz gdzie jest Piotr? - zapytał zdenerwowany Wiktor?
- Niestety, nie.
Czekaliśmy na niego przez chwilę. Nie pomyślałam, żeby do niego zadzwonić. Przez to jak się czuję nic nie potrafię dobrze zrobić. Na szczęście nie czekaliśmy długo.
- Ruchy, ruchy Piotr! - krzyknął Wiktor.
Około 20 minut później byliśmy z powrotem pod szpitalem. W drodzę powrotnej znów zrobiło mi się niedobrze. W tym momencie nie byłam w stanie nawet posprzątać karetki. Choć trzeba przyznać, że było trzeba odłożyć kilka rzeczy na miejsce. Przyszedł Piotrek z Wiktorem. Rozmawiali. Ze względu, że siedziałam Piotrek powiedział:
- Źle wyglądasz.
- I tak też się czuje - choć w cale nie było mi do śmiechu.
- Co się dzieje Martyna? - zapytał Wiktor?
- Nic takiego. To pewnie grypa.
- Nic takiego... Wiesz jak może skończyć się nie leczona - próbował mnie zastraszyć - choć zbadam Cię.
Poszliśmy do bazy.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Oststnio przeglądałam inne blogi z opowiadaniami "Na sygnale" i nie wiem czy zauważyliście, alewszystkie blogi od siebie, można tak powiedzieć zgapiają. Chodzi mi o poronienie Martyny, chyba na dwuch lub trzech było bardzo podobnie ;) Nie mam nic do zarzucenia, ale myślę, że to trochę nie fer, że wszyscy od siebie zgapiają. Ja staram się tego nie robić, choć muszę przyznać, że raz przez przypadek mi się to zdarzyło. Czytałam inne opowiadania i kiedy pisałam swoje przypomniała mi się ta scena. Tylko, że nie mogłam sobie przypomnieć gdzie to czytałam :P Tak że, przepraszam autora tamtych opowiadań jeśli w jakikolwiek sposób go uraziłam. Podkreślam, że to było przez pomyłkę.
Skleroza nie boli :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz