CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 15. Zawał

*Dwa tygodnie później*
*Martyna*
Te kilka dni zleciały mi bardzo szybko. Ogólnie czuję się już dobrze, gdyby nie te bóle brzucha i brak apetytu. Dzisiaj jest niedziela, dlatego też razem z Piotrkiem mamy wolne. Chyba pierwszy raz od wielu tygodni.
Obudziłam się wcześnie, jeszcze przed Piotrkiem. Co jest trochę dziwne, bo to zawsze on musiał mnie budzić. To pewnie przez ostatnie dyżury na 7/8 rano. Już nie umiem spać do 9 jak kiedyś. Może to i lepiej.
Poszłam do łazienki. Uczesałam włosy w warkocz, ubrałam się, umyłam zęby - przed śniadaniem, ale to szczegół - i lekko się umalowałam. Kiedy już się ogarnęłam poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Nagle poczułam ręce, które obejmowały mnie w pasie. Niespodziewałam się tego, więc oczywiście musiałam upuścić patelnie z naleśnikami na podłogę.
- Dzień dobry, królewno - powiedział Piotrek.
- I zobacz co zrobiłeś - zaśmiałam się.
- Przepraszam - powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Wybaczam Ci - obróciłam się przodem do chłopaka i go pocałowałam, co on odwzajemnił.
Posprzątaliśmy cały bałagan i wszystko przygotowaliśmy na nowo. Po godzinie talerz Piotrka był już pusty. Nie można tego powiedzieć o moim. Nawet nie ruszyłam. Najwyraźniej Piotrek się zaniepokoił.
- Od tygodnia nic nie jesz, co się dzieje? - zapytał.
- Po prostu nie mam apetytu - odpowiedziałam.
- Może powinnaś się wybrać do lekarza?
- Nie ma takiej potrzeby, ale dziękuje za troskę - dałam mu buziaka.
Chyba tego nie kupił - pomyślałam.
Trzeba przyznać, że sama się trochę zaniepokoiłam. Nigdy nie miałam tak długo ochoty na jedzenie. Może faktycznie wybiore się do lekarza. Jutro po dyżurze pójdę. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam do toalety. Na dodatek nudności musiały się przyczepić. Za chwilę dobijał się Piotrek. Wyszłam wciskając mu, że po prostu byłam w toalecie. Nie bardzo to wyszło, nigdy nie umiałam kłamać. Była już 9:30. Nie miałam ochoty siedzieć w domu. Pogoda była ładna, w sumie codziennie jest ładna. Zapytałam Piotrka czy idzie ze mną na spacer. Zgodził się i po 15 minutach byliśmy już w parku. Z powodu, że zrobiło się strasznie gorąco poszliśmy po lody. Zamówiłam truskawkowe, moje ulubione. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Znów zrobiło mi się niedobrze. Kiedy już szliśmy w stronę domu zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam napis "Mama". Po tej całej sytuacji z tatą, ciągle nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Momo wszystko odebrała.
- "Martyna!" - z jej tonu głosu zrozumiałam, że coś się stało.
- Halo, mamo? - powiedziałam.
- "Tata jest w szpitalu, ma zawał" - usłyszałam.
- Co? - bardzo mnie to zdziwiło, gdyż mój ojciec zawszę był w znakomitej formie - Mamo nie płacz, uspokuj się, już jadę - rozłączyłam się.
To co przed chwilą usłyszałam mocno mną wstrząsnęło. Z moich oczu popłyneły łzy. To co mi zrobił nagle poszło w niepamięć. Teraz myślałam o tym, żeby przeżył.
- Co się stało? - zapytał Piotrek i otarł łzy z moich policzków.
- Moj ojciec... ma zawał - wyksztusiłam - pojedziesz ze mną?
- Pewnie, choć.
Po 10 minutach byliśmy w domu. Szybko spakowałam kilka potrzebnych rzeczy i pojechaliśmy. Rodzice mieszkali 12 kilometrów za Warszawą. W czasie jazdy nie odzywałam się. Dojazd do właściwego szpitala zają nam godzinę. Wysiadłam i pobiegłam poszukać sali, na której leżał moj tata. Przed drzwiami spotkałam mamę.
- Co z tatą? - zapytałam przerażona.
- Nie wiem, nie chcą mnie wpuścić.
Postanowiłam się czegoś dowiedzieć. Niektórzy mnie pamiętali i może dlatego udzielili mi informacji o stanie zdrowia ojca. Poszłam do mamy.
- I co? Powiedzieli Ci coś? - zapytała ze łzami w oczach.
Również płakałam.
- Potrzebna jest operacja - powiedziałam.
W tym momencie matka przytuliła się do mnie.
- Wszystko będzie dobrze.
Okłamywałam sama siebie. Lekarz powiedział, że on umiera, a operacja może jedynie wydłużyć jego życie o kilka dni. Jeśli w ogóle ją przeżyje. Przytuliłam się to Piotrka. Zaczęłam płakać. Widziałam jedynie, że moja mama patrzyła na mnie i obcego dla niej chłopaka. Nic nie wiedziała, że rozstaliśmy się z Marcinem. Bardzo go lubiła. Lecz teraz nie była pora na wyjaśnienia. Nagle poczułam śilny ból brzucha. Tak śilny, że zgiełam się w pół.
- Co się stało? - zaniepokoił się Piotrek.
- Brzuch - nic więcej nie byłam w stanie powiedzieć. Jakiekolwiek słowo sprawiało mi ogromny ból.
Podeszła również mama. Piotrek pomógł mi dojść do pierwszego lepszego krzesła. Usiadłam. Ból nie ustępował. Był nawet śilniejszy.
- Pójdę po lekarza - powiedziała moja mama.
- Nie trzeba - powiedziałm cicho.
- Przecież ty ledwo mówisz! Martyna niewygłupiaj się! - krzyknął Piotrek.
Zaczęłam płakać z bólu. Był niedo wytrzymania.
Po kilku minutach, które wydawały mi się wiecznością, przyszedł lekarz. Zbarał mnie na badania.
Po prawie godzinie, bólu już prawie nie czułam, a lekarz powiedział, że to z nerwów. Nie wierzyłam, że jest to spowodowane tylko przez nerwy. Lekarz był bardzo młody, za młody na lekarza, może i młodszy ode mnie?
Dostałam jeszcze tabletki przeciw bólowe i mogłam wyjść z sali. Na zewnątrz czekał Piotrek, widziałam jak chodził w te i spowrotem. Kiedy mnie zobaczył podbiegł i złapał za ręce.
- I co? - zapytał.
- To z nerwów - odpowiedziałam.
Widziałam, że się zdziwił. Zresztą jak ja.
- Gdzie mama?
- Poszła kupić coś do picia. Może też chcesz?
- Nie, dziękuje.
Poszliśmy w kierunku sali operacyjnej, gdzie mój tata był operowany. Była już 15. Pomyślalam, że musimy wrócić do domu. Przecież mamy jutro dyżur na 5 rano. Jednak nie chciałam. Podeszłam do matki. Siedziała na krześle.
- Mamo? - powiedziałam - musimy za raz jechać, poradzisz sobie?
- Tak Martynko, dziękuje, że przyjechałaś.
Uśmiechnęłam się.
- Jak będziesz coś wiedzieć od razu dzwoń. Postaram się przyjechać za kilka dni - Pożegnałam się z mamą.
Złapałam Piotrka za rękę i poszliśmy w stronę samochodu. Tym razem dojechaliśmy po dwóch godzinach. Co się dziwić, przecież były godziny szczytu. Byłam już zmęczona dzisiejszym dniem. Mimo badań, które miałam, postanowiłam i tak pójść jutro do lekarza. Nie chciało mi się wierzyć, że to tylko z nerwów! Dużo razy bolał mnie brzuch, gdy byłam zdenerwowana, ale nie aż tak mocno. Chciało mi się spać. Poszłam do łazienki się trochę odświerzyć. W między czasie Piotrek dobijał się do drzwi, miał prawo, bo siedziałam tam chyba z godzinę. Kiedy już w końcu wyszłam, zobaczyłam kolację na stole wśród świec. Zdziwiłam się.
- A to co? - zapytałam uśmiechnięta.
- Chcem Ci jakoś umilić dzisiejszy dzień - powiedział, po czym podszedł i zaczął mnie całować.
Usiadłam na swoim miejscu. Atmosfera była bardzo miła. Po godzinie skończył się nasz romantyczny wieczór. Posprzątaliśmy i poszliśmy spać.
------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że nudne zakończenie :P Nie miałam weny twórczej na koniec :/ Jednak mam nadzieję, że wam się podoba.
Dziękuje za przeczytanie!
ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE ZNAK W KOMENTARZU!

3 komentarze: