CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 22. Rozczarowanie.

NASTĘPNEGO DNIA.

*Martyna*
Nastawiłam budzik na 5:30 rano. Niechętnie wstałam i poszłam do łazienki się ubrać. Z szafy wyciągnęłam koszulkę i spodnie, które leżały na wierzchu. Uczesałam włosy w "kitkę" i lekko się pomalowałam. Spojrzałam na swój brzuch. Był już lekko zaokrąglony. Pomyślałam, że niedługo będę musiała kupić ubrania ciążowe.
Podeszłam do okna w kuchni. Było jeszcze ciemno. Sama myśl o chłodnym dniu przyprawiała mnie o dreszcze... Próbowałam obudziłam Piotrka. Nie należy to do łatwych rzeczy, bo jest strasznym śpiochem. Po 5 minutach w końcu mi się to udało. Byłam już prawie gotowa więc postanowiłam poczekać na niego przed domem. Ubrałam buty i wyszłam. Stałam na chodniku, koło samochodu. Wszędzie było pusto i cicho. Na kałużach widać było spadające krople deszczu.
- Co tak sama stoisz? - zapytał całując mnie w czoło Piotrek.
- Czekam na Ciebie. - uśmiechnęłam się.
- Jedziemy?
- Jedziemy. - powiedziałam mniej chętnie.
W czasie jazdy patrzyłam na spływające krople deszczu na szybie. Spoglądając na ulicę widziałam "szare" drzewa. Początek jesieni, pomyślałam. Niedługo wrzesień, już coraz więcej będzie chłodnych dni. Nie przepadam za deszczowymi dniami w pracy. Jest wtedy ponuro i smutno.
W stacji spotkaliśmy Wiktora.
- Cześć doktorze. - powiedział Piotrek.
- Dzień dobry Piotr. - odpowiedział. - Spóźnieni 5 minut.
- Przepraszamy. - powiedziałam i poszliśmy się przebrać.
Chwilę później mieliśmy pierwsze wezwanie.
- Martyna sprzęt! - usłyszałam z ust Wiktora.
Wyszłam z karetki i zobaczyłam kawiarenkę. Kawiarenkę w którą wjechał samochód. W środku było pełno ludzi. Wszyscy krzyczeli "Podejdźcie tu!" na nasz widok. Najpierw zajęliśmy się gorszymi przypadkami. Wiktor podszedł do chłopaka z zatrzymaną akcją serca.
- Martyna wezwij drugą karetkę. - rozkazał Wiktor.
- Tak jest. - odpowiedziałam i pobiegłam do radia. - Doktorze nie mają drugiej karetki. - po chwili powiedziałam.
- Jak to nie mają? - zdenerwował się Wiktor.
- Wszystkie zajęte i nie wiedzą kiedy jakaś się zwolni.
- Dobra Martyna, idź zobacz co u innych, my z Piotrem sobie poradzimy. - powiedział po chwili namysłu.
Sytuacja była bardzo napięta. Wszyscy wołali o pomoc. Nie wiedziałam do kogo mam podejść. Spanikowałam. Podeszłam do starszej pani, która wyglądała źle.
- Wie pani jaki dzisiaj dzień? - zapytałam za względu na widoczny uraz głowy..
- 26 sierpnia. - odpowiedziała staruszka. - Gdyby nie ten wariat nic by się nie stało! - zaczęła krzyczeć.
- Proszę pani, niech się pani uspokoi. - powiedziałam opatrując jej głowę.
- Ale jak mam się nie denerwować, skoro człowiek spokojnie sobie siedzi, aż tu nagle wjeżdża w Ciebie auto!
- Rozumiem, że jest pani zdenerwowana, ale to na prawdę jest teraz mało ważne. - powiedziałam stanowczo.
Kiedy obejrzałam się za siebie zobaczyłam kobietę w ciąży.
- Niech pani tu potrzyma. - wskazałam bandaż na głowie starszej pani i podbiegłam do poszkodowanej. Jej tętno było prawie niewyczuwalne, nie oddychała.
- Doktorze tutaj! - zawołałam.
- Martyna teraz nie mogę! Musisz poradzić sobie sama! - krzyknął Wiktor.
Teraz nie tylko życie kobiety, ale i dziecka zależało ode mnie. Musiałam działać szybko...

2 GODZINY PÓŹNIEJ. SZPITAL.
- Doktorze! - zawołałam Wiktora z drugiego końca korytarza. - Chciałam dowiedzieć się czegoś na temat zdrowia tej kobiety w ciąży?
- Dobrze się spisałaś Martyna. - pogratulował mi Wiktor. - Gdyby nie ty dziecko by nie przeżyło.
- Czyli, że wszytko w porządku? - chciałam się upewnić.
- Tak Martyna, wyjdą z tego. - uśmiechnął się.
Ucieszyłam się. Uratować jedno życie to ogromna radość, co dopiero dwa. Korytarzem przechodził Piotrek.
- Spisałaś się na medal. - powiedział z uśmiechem, po czym pocałował mnie w policzek.
- Piotrek, ja? Ja czuje się niesamowicie! - tętniłam radością.
- Dobra, dobra Martyna. - zaśmiał się. -Wiem jak to jest, ale opanuj się trochę. - powiedział i poszedł dalej.
Stałam chwilę uśmiechając się sama do siebie...
W ciągu tego dnia mieliśmy jeszcze kilka wyjazdów. Dzień leciał mi bardzo wolno. Pewnie przez pogodę, pomyślałam. Padało cały czas, bez przerwy. Wydawać się mogło, że już nigdy nie przestanie. Na dodatek zaczęło mocno wiać, dlatego na każdym wyjeździe było mi strasznie zimno, co skutkowało przeziębieniem.

PO DYŻURZE, DOM RODZICÓW MARTYNY.
Po godzinnej podróży wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Widok rodzinnego domu wywoływał w mojej głowie wiele wspomnień. Dobrych, jak i złych. Myślałam o dzisiejszym spotkaniu. O tym jak powita mnie mój ojciec. Nie mamy ze sobą dobrego kontaktu, zresztą nigdy nie mieliśmy. Zawszę kłóciliśmy się o drobne rzeczy. Kiedy zdecydowałam się pójść na ratownika było jeszcze gorzej. Ciągle wypominał mi jaka jestem nieodpowiedzialna, że to zawód nie dla mnie. Chociaż raz w życiu chciałam postawić na swoim.
- Martynka! - usłyszałam z okna.
Była to moja mama. Kiedy spojrzałam na nią przypomniało mi się dzieciństwo, kiedy bawiłam się w ogródku i zawszę wołała mnie do domu, właśnie przez to okno. Łza zakręciła mi się w oku.
Niestety moje uradowanie nie potrwało zbyt długo. Kiedy weszłam do domu spotkałam ojca.
- A co Ty tutaj robisz? - powiedział zdziwiony..
- Przecież chciałeś, żebym przyjechała. - powiedziałam ze znikającym uśmiechem z mojej twarzy.
- Nie potrzebuję Twoich odwiedzin. - w jego głosie było słychać oburzenie.
- Mama powiedziała, że czekasz aż przyjadę? - posmutniałam.
- No to może ona, ale na pewno nie ja! - krzyknął. - Skoro przyjechałaś to możesz już wracać.
Zrobiło mi się strasznie smutno. Wzięłam Piotrka za rękę i wyszłam z mieszkania. Nic nie mówił, przyglądał mi się tylko z smutnym wyrazem twarzy.
- Martynka zaczekaj! - poczułam rękę na moim ramieniu, była to moja mama.
- Wymyśliłaś to wszystko, prawda? - zapytałam ze łzami w oczach.
Moja mama nic nie odpowiedziała. Spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczyma, jakby chciała dać mi coś do zrozumienia.
- Lepiej będzie jak pojadę. - uznałam.
- Proszę Cię, zostań. Przecież wiesz jaki jest ojciec, tak dawno Cię nie widziałam. Nie jechałaś tu, żeby teraz wrócić.
- Twoja mama ma rację. - wtrącił się Piotrek.
- Dobrze zostanę. - powiedziałam po chwili namysłu.
Przecież mam jej tak dużo do opowiedzenia.Poszłam do swojego starego pokoju się rozpakować. Słyszałam tylko jak moi rodzice kłócą się z mojego powodu.
- Nie przejmuj się. - Piotrek mnie pocałował. - Przyjadę jutro po dyżurze.
- Uważaj na siebie. - powiedziałam i namiętnie go pocałowałam.
Odprowadziłam Piotrka do drzwi i wróciłam do pokoju.
Było już późno. Poszłam wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszłam, wszyscy w domu już spali. Również się położyłam. Niestety męczyły mnie silne bóle brzucha...
Po jakiś dwóch godzinach leżenia, bóle nasiliły się. Wzięłam telefon do ręki. Była już 2 w nocy. Nie zastanawiając się nad późną godziną i tym, że Piotrek już dawno śpi, zadzwoniłam do niego.
- Halo? - usłyszałam nieobecny głos Piotrka.
- Piotrek. - wyszeptałam z bólu.
W tym momencie słychać było już jego żywy głos.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony.
Z bólu nie mogłam nic powiedzieć.
- Martyna jesteś tam?
- Piotrek, mój brzuch. - powiedziałam z płaczem.
- Martyna uspokój się, nie możesz się denerwować. - doskonale wiedział już o co chodzi. - Pomyśl o naszym dziecku. Jakie będzie piękne. - starał się mnie uspokoić. - Już niedługo pojedziemy na zakupy, kupimy wszystkie potrzebne rzeczy. Nie myśl już o niczym, zamknij oczy i spróbuj zasnąć, wyobraź sobie, że leże tam obok Ciebie.
Piotrek mówił bardzo spokojnie i czuło, po kilku minutach słuchania jego głosu, udało mi się zasnąć.
_____________________________________________________________________________
:') Udało mi się skończyć. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo starałam się napisać jak najlepiej, żeby jakoś wynagrodzić wam tą długą nieobecność.
Mam nadzieję, że aktywność na blogu  nie spadnie, a wy dalej będziecie chętnie czytać moje opowiadania.
Jak podobał wam się ten rozdział?
Macie jakieś pomysły jak przebiegnie dalsza wizyta u rodziców Martyny?
Zapraszam was serdecznie do komentowania.
Każdy komentarz zachęca mnie do dalszego pisania.
Dziękuje za przeczytanie i pozdrawiam Was wszystkich! ;D

21 komentarzy:

  1. Bardzo fajne opowiadanie. Szkoda że next dopiero za tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. DZIĘKUJEMY!!! Świetne opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Supeer :) Czekam na następny rozdział :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Strasznie fajne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jupi! Bardzo się ciesze że w końcu pojawił się nowy wpis. Niestety przez dłuższy czas nie miałam możliwości sprawdzenia nowości. Piszesz ciekawe opowiadania, tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. niedługo next

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziś bądź jutro powinna pojawić się kolejna część. CZekamy!

    OdpowiedzUsuń
  9. Już nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  10. dziś kolejny tekst, HURAAAA...

    OdpowiedzUsuń
  11. Już nie mogę się doczekać!!

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy opowiadanko?

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego przez ten weekend nic nowego się nie pojawiło? Nie miałas czasu? Mam nadzieję że szybko coś sie pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy coś dodasz? miało być w weekend

    OdpowiedzUsuń
  15. zgadzam się. Miało byś w weekend!!! Ehhhh

    OdpowiedzUsuń
  16. Posty miały pojawiać się w weekendy a tu nic. Cisza. Ja jednak myślę że Natalia albo nie miała czasu, albo po prostu cos się stało i nie miała głowy aby dodawać coś na bloga. Mam nadzieje że nic się nie stało i szybko nadrobisz nieobecnośc na blogu. Wszyscy czekamy z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń