CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 46. W moich oczach, stałeś się nikim.

                                                                                *Piotrek*

Czasami zastanawiam się, jak to jest wychowywać dziecko przez kilka lat, a potem po prostu je zostawić. Nigdy tego nie rozumiałem i chyba też nigdy nie miałem takiej potrzeby. Chyba właśnie dlatego czuje takie zażenowanie, kiedy ktoś mówi o moim ojcu.

8 grudnia 2015

Słońce jak na tą porę roku świeciło tak mocno, że jego promienie przebijały się nawet przez koc, który naciągnęłem na głowę. Ale to nie ono mnie budziło, tylko głos Martyny.
- Nie wiem jak na to zearaguje, ale warto spróbować - mówi cicho. Najwyraźniej nie chciała mnie budzić lub wolałaby, żebym nie słyszał tej rozmowy. Nie dotarła do mnie jednak żadna odpowiedź, więc musiała rozmawiać przez telefon. Tylko z kim?
- Niech pan posłucha. Chcę dla niego tylko jak najlepiej. Jeśli to mu się nie spodoba, niech pan zostawi nas w spokoju.
Dłuższa chwila ciszy, a potem słyszałem jak odkłada telefon nie żegnając się. Chwilę później łóżko ugięło się pod jej ciężarem i poczułem na sobie jej rękę.
- Piotruś - szepnęła.
- Nie śpię - odpowiedziałem z pod koca.
- Słyszałeś? - wydawało mi się, że się trochę zmartwiła.
- Kto dzwonił? - zabrała koc z mojej głowy. Nie pomyliłem się. Była zdenerwowana.
- Chciałam powiedzieć Ci to w inny sposób - mówiła, a ja usiadłem i nasze twarze znalazły się blisko siebie - Ale skoro już wiesz...
- Co wiem? - byłem zdezorientowany, a oczy szczypały mnie od nadmiaru światła. Czy coś przede mną ukrywała?
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale się zawahała i w ostatniej chwili je zamknęła.
- Martyna o co chodzi? - zacząłem się niecierpliwić.
- Obiecaj, że nie będziesz zły i nie będziesz na mnie krzyczał - niepewnie spojrzała w moje oczy.
- Martyna. Mów. Zaczynam się martwić.
Obróciła głowę w bok i przygryzła dolna wargę. A potem złapała mnie za rękę.
- Zaprosiłam twojego ojca - powiedziała cicho. Usta otworzyły mi się lekko ze zdziwienia. Spodziewałem się wszystkiego. Że chce kupić jakąś drogą sukienkę, Wiktor zwolnił ją z pracy, albo nawet jest w ciąży.
- Kogo? - zapytałem, mając nadzieję, że źle zrozumiałem.
- Twojego ojca - powtórzyła jeszcze ciszesz, jakby mając nadzieję, że nie usłyszę.
To sen? Pomysłałem. Jeśli tak, to jest naprawdę kiepski.
- Ja nie mam ojca - odparłem, a mina Martyny posmutniała. Wiedziała, że tak będzie - Martyna co Ci odbiło, żeby go tu zapraszać?! - podniosłem głos, a dziewczyna zacisnęła oczy. Wiedziałem, że nie lubi kiedy na nią krzyczę.
- Przepraszam, ja... - zaczęła, wzdychając.
Chociaż naprawdę nie chciałem, nie potrafiłem się na nią nie gniewać.
- Wiedziałaś o tym od początku! - stwierdziłem - Ty i mój brat o tym wiedzieliście! Wiedzieli wszyscy, tylko nie ja!
Gwałtownie wstałem z łóżka i przemieściłem się kilka kroków.
- Co ty wygadujesz Piotrek? - również podniosła głos, ale szybko go ściszyła - O czym ty mówisz?
- Teraz będziesz udawać, że nic nie wiesz? Ciekawa teoria.
- Twój ojciec skontaktował się ze mną kilka dni temu. Nie wiem skąd o mnie wiedział, przysięgam - jej oczy stały się nagle puste - O niczym Ci nie mówiłam, bo wiedziałam jak zearagujesz!
- I co zearagowałem dokładnie tak jak myślałaś?! - krzyknąłem, podchodząc do niej i spojrzałem na nią z góry, a Ona aż podskoczyła.
- Nie krzycz na mnie, proszę - jej oczy były mokre od łez, które nagle się pojawiły - Obiecałeś, że nie będziesz zły.
- Jak mam nie być zły, skoro... - po jej lewym policzku, spłynęła pojedyńcza łza - Skoro nagle sobie o mnie przypomniał.
Zacisnąłem dłonie, a paznkocie wbiły się w moją dłoń. Martyna najpierw otarła łzę wierchem dłoni, a potem nerwowo zaczęła kręcić obrączką na palcu.
- Możesz mi powiedzieć co chciałaś osiągnąć zapraszając go tutaj? - warknąłem.
- Ja... - zaczęła niepewnie - Nie chciałam, żebyś popełnił ten błąd co ja...
Nie kontynuując wypowiedzi, po prostu przytuliła się do mnie najmocniej jak potrafi. Schowałem głowę w zagłębieniu jej szyi, wdychając jej zapach.
- Proszę, zadzwoń do niego i odwołaj wszystko - powiedziałem cicho, ale i tak usłyszała. Nie chciałem rozmawiać z tym człowiekiem. Nie chciałem go znać, ani na niego patrzeć.
- Piotrek - westchnęła - Straciliście już sporo lat. Wiesz doskonale, że każdy zasługuję na drugą szansę.
- On na to nie zasługuję.
- Nie proszę Cię o to, żebyście nagle byli idealną rodziną. Po prostu chcę, żebyście chwilę porozmawiali i wyjaśnili sobie pewne sprawy - spojrzała mi prosto w oczy. Przez dłuższy moment, panowała zupełna cisza.
- Odwołaj to - powiedziałem stanowczo.

9 grudnia 2015

Razem z Martyną sprzątaliśmy po śniadaniu, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie pytajaco.
- Spodziewasz się kogoś? - zapytałem jako pierwszy. Martyna odstawiła kubki do zmywarki i ją zamknęła.
- Nie, a ty? - spytała. Spojrzałem na zegarek. Kilka minut po dwudziestej.
- Nie - odparłem - Pójdę zobaczyć kogo przywiało.
Przekręciłem zamek w drzwiach i omało się nie przewróciłem, kiedy zobaczyłem jego twarz.
Po tylu latach i choć byłem dzieckiem, kiedy po raz ostatni go widziałem, nie zmienił się praktycznie wcale. Nadal miał te brązowe oczy - takie same jak moje. Tylko miał więcej zmarszczek. Jego oczy wydawały się być ciągle podpuchnięte, ale przez to sprawiał wrażenie sympatycznego starszego pana.
Jedynie ubrany był lepiej niż zwykle.
Miał na sobie długi, brązowy płaszcz i czarny szalik, a jego włosy były idealnie ulożone na żel.
Poznałem go jednak momentalnie.
- Co ty tu robisz? - warknąłem i poczułem jak moje ciało się spina.
Martyna stanęła za moimi plecami. Usłyszałem, jak jej oddech na chwilę się zatrzymuję.
Po prostu pięknie.
- Piotrek - niski głos, należący do mężczyzny - Mogę wejść? - zrobił krok w przód, przez co i tak znalazł się w mieszkaniu.
- Wolałbym nie - odpowiedziałem krótko - Wczoraj wszystko zostało odwołane. Nie rozumiem dlaczego tu przyszedłeś.
Byłem zły. Czułem jak nienawisć we mnie rośnie i nic nie mogłem z tym zrobić.
- Wiem. Długo nad tym myślałem, ale teraz kiedy w końcu Cię odnalazłem - zrobił małą przerwę - Nie pozwole tak łatwo sobie odpuścić.
Próbowałem być spokojny. Nawet mi to wychodziło. Byłem spokojny.
- Raz już to zrobiłeś - zauważyłem - Teraz też nie powinieneś mieć problemu.
- Proszę daj mi wszystko wytłumaczyć - wyciągnął rękę w moją stronę, chcąc położyć ją na moim ramieniu. Odsunąłem się.
- O czym ty do mnie gadasz człowieku? - zmróżyłem oczy. Martyna złapała mnie za rękę. Jakby wiedziała, że zaraz wybuchnę - Przychodzisz tu po ponad dwudziestujeden latach i myślisz, że rzucę Ci się w ramiona? - zaśmiałem się - A gdzie byłeś przez te wszystkie dni? Gdzie byłeś, kiedy Cię potrzebowałem?
- Ja... - był chyba oszołomiony. Nic dziwego. Ja sam czułem się jak w obcym domu.
Nie było mi jednak smutno. Nie czułem żalu. Nic z tych rzeczy. Nie chciałem nawet znać odpowiedzi na te wszystkie pytania, które narodziły się w mojej głowię przez ponad dzwadzieścia lat. Po prostu nie chciałem i sądzę, że to dobra decyzja.
- Byłem głupim dzieckiem. Każdego ranka budziłem się i szłem do pokoju matki, żeby zobaczyć czy wróciłeś. Ale jakoś zawsze wracałem rozczarowany - nagle moje oczy stały się nie naturalnie mokre. Martyna pociągnęła mnie lekko w tył - Nawet się ze mna nie pożegnałeś. Co, myślałeś, że jak byłem mały to nic to dla mnie nie robiło? Gdzie byłeś, kiedy koledzy wyśmiewali się, że własny ojciec mnie nie chce...
- Piotrek, to nie tak...
- A jak? - zapytałem. Na to też jednak nie chciałem poznać odpowiedzi - Poznałeś jakąś laskę i straciłeś dla niej głowę. To jest wytłumaczenie.
- Nie! - przerwał mi - Między mną, a mamą nigdy się nie układało. Byliśmy razem tylko ze względu na Ciebie.
Moje nogi się chyba ugięły, bo ściany nagle podskoczyły.
Kłamał.
Perfidnie kłamał.
- Jesteś pewny? - zapytałem z pogardą w głosie - Bo prawda jest zupełnie inna.
Nie odpowiedział. Spojrzał na Martynę, która uparcje trzymała mnie za dłoń coraz mocniej i mocniej.
- Brzydzę się tobą - wyznałem przez zaciśnięte zęby - Wyjdź z mojego domu.
- Piotrek - mruknął.
- Wyjdź! - krzyknąłem. Martyna podskoczyła.
Spojrzał na mnie, a potem wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Nic nie poczułem kiedy wychodził. Nie chciałem biec za nim, jak w tych wszystkich przesłodzonych filmach z happy endem. Nie miałem nawet takiego zamiaru. Nie chciałem mu też wybaczyć. Po prostu nic nie czułem. Żadnego smutku, żalu, rozczarowania. Nic. Tylko coś w rodzaju odrętwienia.
I złość.
Wpatrywałem się w nie i miałem wrażenie, że ciało pali mi się z gniewu.
Martyna stanęła na przeciwko mnie. Położyła rękę na moim policzku i zmusiła mnie, żebym na nią spojrzał.
- Zadowolona?
Nie odpowiedziała. Dalej wpatrywała się we mnie jakbym miał ją za chwilę spoliczkować.
- Niektórzy się po prostu nie zmieniają.
I odszedłem.

W tamtym momencie było mi już wszystko jedno. Czy znów wróci, dalej próbując wcisnąć mi swoje bajeczki, czy zniknie i pojawi się za dwadzieścia lat. W żadnym wypadku, nie chciałem mieć z nim żadnego kontaktu.
___________________________________________________________________
I w sumie to nie wiem co miałabym napisać do tej części.
W końcu na horyzoncie pojawił się ojciec Piotra. Ale czy z dobrym albo złym skutkiem?
Nie mam też chyba nic do przekazania, bo... Bo jakoś nic się nie wydarzyło.
Ale zbliżamy się wielkimi krokami do wyjaśnienia (a przynajmniej większego niż dotychczas) dlaczego Piotrek opowiada to w taki a nie w inny sposób.
Do zobaczenia za tydzień kochani! :)
Natalia

12 komentarzy:

  1. wchodzę na twojego bloga, a tu patrzę kolejne opowiadanie. ;D wcześniej nie zajrzałam, bo nie miałam czasu.. tak to jest, jak jest się w technikum ;c dobra, kończę z paplaniną o tym, że nie mam na nic czasu w tygodniu ;D
    co do opowiadania to jak zwykle super! już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który mam nadzieję się pojawi na dniach ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie jest super-nie wiem co mam powiedzieć.Lepszego już nie może być/Wiki***

    OdpowiedzUsuń
  3. Super opowiadanie.Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwo weny, Miła W.
    PS.Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już zaczynam się bać tego co zaplanowałaś:-)
    Nie dziwię się, że tematy związane z ojcem nie są dla Piotrka łatwe. W końcu, mimo że był mały, to musiało być dla niego traumatyczne przeżycie, zostać tak nagle oddzielony od jednego z rodziców.
    Ale my tu w większości się, wszyscy nastawiamy do niego z uprzedzeniem, a co jeśli okaże się, że wcale nie jest wyrodnym ojcem, tylko miał jakiś solidny i sensowny powód?
    Chyba pierwszy raz wyobraziłam sobie Piotrka aż tak zdenerwowanego :-)
    Biedna Martyna, chciała dobrze i niby ma rację, że każdy zasługuje na drugą szansę (oczywiście, jeśli ta druga nie jest piętnastą) i doskonale rozumiem też, że chce ustrzec Piotrka przed swoimi błędami, ale zdecydowanie stawiam się po stronie Piotrka. Może to zabrzmi dziwnie, ale mimo tego, że nie wiem jakie były prawdziwe powody takiego toku spraw, ja też nie chciałabym dać mu kolejnej szansy. Czasem ta jedna to już za dużo i zwyczajnie nie warto...
    W taką niezapowiedzianą wizytę to ja bym się pewnie zdenerwowała (żeby nie powiedzieć brzydko ) jak nie wiem co ( żeby znów nie powiedzieć brzydko)
    Opis pierwszego odczucia, po zobaczeniu ojca jest taki delikatny, a równocześnie agresywny. Jakby Piotrek jednocześnie chciał go wyściskać i wydrapać oczy. Świetnie :-)
    I ja się Piotrkowi wcale nie dziwie, za takie „ciepłe” przyjęcie ojca.
    Wybacz, że dziś tak króciutko, ale niestety czas mnie goni :-(
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A po co w ogóle takie długie komentarze? Zwykłe fajnie, chyba tez jest w porządku? i nie trzeba się rozpisywać na nie wiadomo ile. Natalia pewnie i tak tego nie czyta.
      Fajne opowiadanie, Natalio :-)

      Usuń
    2. Czemu miałabym tego nie czytać?
      Czytam każdy komentarz, a takie długie są wspaniałe :) Komentarze dają ogromną motywacje, naprawde. Nawet sobie z tego nie zdajecie sprawy, jak dla nas - blogerów - komentarze są ważne! Niby nic takiego, a wywołuje ogromny uśmiech na twarzy.
      Kocham takie komentarze, nawet jeśli znajduje się tam krytyka, bo to znak, że ktoś to czyta:)
      Każdy komentarz jest wspaniały, a te długie pozwalają głębiej poznać odczucia czytelnika. Moge się dowiedzieć co wyobrazacie sobie w dalszych częściach i to jest fajne :)
      A to, ze nie odpisuje na każdy komentarz to chyba nie znaczy, że tego nie czytam, prawda? Bo gdybym miała tak robić to moich komentarzy byłoby więcej niż Waszych, a ja przekazuje Wam wszystko w notce pod rozdziałem. Przypominam, że komentarze są dla Was i każdy otrzymany komentarz jest czymś niesamowitym:)
      Natalia

      Usuń
    3. Masz rację;) kiedy będzie następne?

      Usuń
    4. Za tydzień w weekend ;)
      Natalia

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Pojawi się w sobote albo niedziele, spokojnie. Mam go już napisanego, więc na pewno będzie ;)
      Natalia

      Usuń
    2. Pojawi się w sobote albo niedziele, spokojnie. Mam go już napisanego, więc na pewno będzie ;)
      Natalia

      Usuń
    3. Ale czemu 10- go nie było? ? Nie mogę się doczekać.

      Usuń