CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 50. Zostań, jeśli kochasz.

*Piotrek*

Napieram na drzwi od stacji i wchodzę do środka. Pierwsze co rzuca mi się w oczy tuż po samym wejściu, jest Adam całujący się z jakąś brunetką. Kładzie jej ręce na biodrach i podnosi do góry. Chwilę później dziewczyna siedzi na blacie w naszej kuchni, a chłopak stoi pomiędzy jej nogami. Cieszę się że w końcu poznał kogoś, kto odwzajemnia jego uczucia tak samo jak On. Nawet jeśli jest to piękność poznana wczorajszej nocy w jednym z pobliskich lokali.
Ignoruje ich i przechodze do szatni, gdzie otwieram swoja szafkę i wciskam tam kurtkę. Wyciągam strój ratownika i nie zawracając sobie głowy, przejściem do łazienki, ściągam koszulkę i również wciskam ją do szafki. Robię tak samo z pozostałymi częściami garderoby, a potem zamykam szafkę i wkładam telefon do kieszeni. W tym samym momencie dobiega do mnie Ona i staje koło mojego boku, wieszając dłonie na moim ramieniu.
- Dzień dobry kochanie - szepcze do mojego ucha zmysłowym głosem. Uśmiecham się szeroko i obejmuję ją w pasie, zmuszając, by przywarła do mojego ciała jeszcze bardziej.
- Jak Ci się spało? - pytam, zerkając w jej szmaragdowe oczy. Przygryza dolną wargę, wie jak to na mnie działa. Nie mogąc się powstrzymać, całuje ją namiętnie, a moja rękę ląduje na jej pupie.
- Wspaniale - szepcze, poprawiając kołnierzyk przy mojej koszulce - Ale może być jeszcze lepiej, jeśli dzisiaj zostaniesz na noc.
Śmieje się, mrużac oczy.
- Będę o ósmej - mówię i całuje ją ostatni raz. Potem zarzucając swoimi długimi, rudymi włosami, odchodzi zgrabnym krokiem. Obserwuje ją, dopóki nie znika za ścianą.
Przechodze do głównej części stacji, gdzie znajduje się kanapa, na której siedzi dziewczyna, stukając w ekran swojego telefonu. Uśmiecham się do niej, kiedy podnoszi wzrok i na mnie spogląda. Patrzę jeszcze na Adama, który nadal stoi pomiędzy nogami brunetki, z tym wyjątkiem, że już się nie całują, a jedynie wymieniają spojrzeniami.
Potem znów napieram na drzwi i czuje jedynie, że z czymś się zderzają. Wchodzę i widzę dziewczynę trzymając się za głowę. Ma ją opuszczona przez co nie widzę jej twarzy.
- Hej! - mówię, dotykając jej nadgarstka - Nic ci nie jest?
Dziewczyna jęczy, ale nic nie odpowiada i nie podnosi głowy.
- Bardzo Cię boli? - pytam, próbując zmusić ją, aby na mnie spojrzała - Pokaż, zerkne na to.
- Nie - mruczy, ale dalej trzyma się za bolące miejsce. Ciągnie lekko jej nadgarstek, aby opuściła rękę, a ja będę mógł zobaczyć jej głowę. Ona jednak na to nie pozwala. Uparta.
- Możesz mieć uraz głowy, opatrze Ci to.
- Powiedziałam nie! - mówi gwałtownie i podnosi głowę, a ja nieruchomieje. Czy to możliwe? Czy to możliwe, że znów stoi przede mną, jak kilka lat temu?
- Martyna? - pytam.

Czy ja nie umarłem?
Naprawdę muszę zadać sobie to pytanie.
Czy ja nie umarłem?

Nic się nie zmieniła. Nadal ma brązowe włosy, sięgające do połowy brzucha. Długie paznokcie, pomalowane na jasny róż i te same, malinowe usta. Jestem pewny, że ma nawet tą samą bluzkę.
Kiedy wyjechała do stanów by rozpocząć nowe życie, nigdy nie myślałem, że wróci tutaj, do miejsca gdzie wydarzyła się jej "tragedia". A jednak stoi teraz jak za dawnych czasów i patrzy mi w oczy trochę zdezorientowana. Albo to moja wyobraźnia płata mi figle...
Ostatni raz widziałem ją w pierwszy wtorek lutego, dwa lata temu. Odwiozłem ją na lotnisko. Powiedziała, że mimo, że mnie pamięta, kocha mnie nad życie. A potem przeszła przez bramki bezpieczeństwa. Nigdy nie wróciła.

- Skąd znasz moje imię? - pyta niepewnie.
Skąd znam? Byłaś moją największą miłością. Kimś, kogo pokochałem każdą cząstką mojego ciała. I nadal kocham.
W ciągu tych dwóch lat, kiedy odeszła i nie dawała znaku życia, miałem nadzieje, że w końcu się do mnie odezwie. Że ciągle pisała maile, a one jakimś dziwnym sposobem nigdy nie dochodziły.
- Nie pamiętasz mnie?
Nie dziwi mnie to. Nie dziwi mnie to, chociaż przez całe dwa lata miałem w sobie cząstkę nadziei, że jednak odzyskała pamięć.
- Przepraszam, ale nie znam Cię - odpowiada. Czuje, że moje serce łamie się na jeszcze drobniejsze kawałki, niż stało się to, kiedy wyjechała. Nie znam Cię, te słowa odbijają się w mojej glowie.
- Musiałem Cię z kimś pomylić - patrzę w jej oczy i widzę coś w rodzaju rozpaczy - Głowa Cię jeszcze boli? - pytam.
- Tylko troszeczkę - przygryza dolną wargę, kiedy to mówi. Tak samo jak robiła to przed wypadkiem.
- To świetnie - uśmiecham się. Odwzajemnia delikatny uśmiech. I odchodze.
***

Czternasty dzień, kiedy jej nie ma. Kiedy dzisiaj - czternastego dnia - budze się w łóżku, nikt koło mnie nie leży. W całym domu jeszcze czuć jej zapach. Jej wszystkie rzeczy leżą tak, jak je pozostawiła. Jej zegarek, który dostała od swojego byłego faceta, nadal leży na szafce nocnej. Nosi go nadal, choć dawno ze sobą zerwali. Wtedy go nie założyła.
Wstaje i patrzę na łóżko. Wstrzymuje oddech, bojąc się, że nie wytrzymam i wybuchne.
Powoli klękam, kładąc ręce na brzegu łóżka i przesuwam palcami po białych kółkach na szarej kołdrze. Wpatruje się w nie, aż wreszcie zmieniają się w niewyraźne plamy. To z powodu łez, które napływają mi do oczu. Zaciskam powieki i wtulam głowę w łóżko, zaciskając palce na poduszcze. Ramiona zaczynają mi drżeć i nie potrafię już dłużej powstrzymywać szlochu. Zrywam się na równe nogi, krzycze, zdzieram pościel z łóżka i rzucam ją na drugi koniec pokoju.
Zaciskam pięści i wściekły rozglądam się wokół, szukając jeszcze czegoś, czym mógłbym rzucić. Chwytam poduszki i cisne nimi w kierunku lustra z odbiciem chłopaka o kręconych włosach. Odwzajemnia moje spojrzenie, szlochając żałośnie. Wściekam się jeszcze bardziej za jego słabość. Potem dobiegamy do siebie i uderzamy pięściami w lustro, rozbijając je w drobny mak. Setki błyszczących kawałków szkła spadają na dywan.
Odsuwam komodę od ściany i wydaje z siebie kolejny krzyk. Ten, który zbyt długo nie mógł wydostać się ma wolność.
Kiedy mebel ląduje na plecach, wyszarpuje z niego szuflady, rozrzucając ich zawartość po pokoju, a kiedy są juz puste, cisne nimi o ścianę, z których spadają zdjęcia, a kiedy spotykają się z podłogą, szkło rozbija się na małe kawałeczki. Potem odwracam się i kopie wszystko, co znajdzie się na mojej drodze. Dobiegam do okna i ciągne za brązowe zasłony. Karnisz łamie się na pół i materiał spada mi na głowę. Zszarpuje go i rzucam w kąt. Sięgam do pudeł stojacych jedno na drugim i nie patrząc nawet do środka, rzucam nimi z całych sił na podłogę.
Rzucam teraz wszystkim, co znajdzie się w zasięgu mojej ręki. Za każdym razem kiedy otwieram usta do krzyku, czuje słony smak łez, spływających po moich policzkach.
To był cholerny sen!
Nie wiem, dlaczego tak bardzo mnie zdenerwował, ale nie mogę się uspokoić. Był tak realistyczny, że po obudzeniu musiałam przekonywać samego siebie, że Martyna nigdzie nie wyjechała i nadal tu jest.
To był cholerny sen!
Siadam przy stole i wystukuje cichy rytm swoimi palcami. Patrzę na uchylone drzwi sypialni, z której przed chwilą wyszedłem, pozostawiając ją w marnym stanie. Nadal coś we mnie buzuje i nie mogę tego czegoś uspokoić. Zrywam się i wracam do sypialni, aby odnaleźć na podłodze koszulkę i spodnie. Wkładam je na siebie i wchodzę z domu, nie tracąc czasu na jego zamknięcie.
Kilka chwil później jestem już w szpitalu i kieruje się na oddział Martyny. Kiedy dostrzegamy wielki napis nad drzwiami - OIOM - naciskam na klamkę i wchodzę do środka. Drzwi, jak za każdym razem kiedy tu przychodze, walą w futryne z taką siłą, że podłoga dygocze.
Martyna, nie licząc jednego razu, cztery dni po operacji, kiedy odzyskała przytomność na jakieś dwie godziny, a potem znowu ją straciła, nadal się nie obudziła. Lekarze mówią, że może to być spowodowane silnymi lekami, które dostaje. Jednak ja przychodze tu każdego dnia przed i po dyżurze, a także w jego trakcie. Prawie codziennie odwiedza ją również Basia (kiedy mnie nie ma) i kilka razy wpadł też Wiktor.
Drzwi do jej sali rozsuwają się, a ja wchodzę do środka, nakładając wcześniej odzież ochronną. Pielęgniarka wita mnie uśmiechem, a potem wskazuje wzrokiem odpowiednie łóżko, jakby chcąc pokazać gdzie leży. Mam wrażenie, że robi to specjalnie by okazać mi współczucie. Nie wiem.
Siadam przy jej łóżku i odszukuje jej rękę z pod różnych rurek i kabli. Dłoń ma zabandarzowaną, bo kiedy leżała na parkingu, tuż po postrzale, wbiła sobie paznokcie tak mocno, że lekarze przez jakiś czas nie mogli opanować krwawienia.
Martyna została postrzelona dwa razy - pierwszy, rękę tuż obok serca. Drugi, w brzuch, przez co lekarze nie zdolali uratować jej śledziony. Trochę niewiarygodne jak na stan, w którym się znajduje. Ale wspominałem już o krwawieniu wewnętrznym nieznanego pochodzenia? I najważniejsze - uraz mózgu. Jeśli nie, to teraz wspominam.
Lekarze nie są w stanie udzielić informacji jakie szkody poniósł jej mózg, dopóki się nie obudzi. Jasne, przecież zawsze można się tak tłumaczyć.
Gładzę kciukiem jej dłoń i wtedy zauważam, że moje dłonie są całe we krwi. Zapewne kawałki szkła je poraniły.
Nadal jestem zdenerwowany tym, co wydarzyło się jeszcze w moim łóżku, ale staram się to ukryć. Tak strasznie tęsknie za jej głosem.
- Kochanie - mówię. Odzywam się do niej po raz pierwszy od czternastu dni. Wszyscy mi powtarzają, że powinienem z nią rozmawiać. Tylko, że ja czułem, że to wszystko mnie przerasta - Jesteś moim całym światem wiesz? Jesteś taką delikatną i kruchą księżniczka. Moją piękną ksiezniczka, która - łzy napłynęły mi do oczu - jakimś cudem zmieniła mnie i moje życie. Weszłaś do mojego serca i za cholerę nie chcesz go opuścić. Jesteś nienomalna wiesz? - moje kąciki ust lekko się podniosły - Jesteś tak cholernie uparta. Wybrałaś kogoś takiego jak ja, a ja... Ja nie wiem czemu. Ale chyba tak jest lepiej. Pewnie się na mnie wkurzysz, ale przed chwilą, chyba trochę rozwaliłem naszą sypialnie. Ale nie martw się, niedługo będziemy mogli wprowadzić się do nowego domu. Właściwie już możemy. Ale wole poczekać na Ciebie. Pamiętasz jak się zdenerwowałaś, kiedy Ci o nim powiedziałem? Zaczęły trzęść Ci się ręce, a ja przytuliłem Cię i sid uspokoiłaś. Jak ty ze mną jeszcze wytrzymujesz? Dziwie się, że jeszcze ode mnie nie uciekłaś. I od mojej szalonej rodzinki. Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że ludzie zasługują na drugą szansę? Pewnie pamiętasz. No więc, ja też postanowiłem dać drugą szansę ojcu. Maciek o Ciebie ciągle pyta. Powiedziałem mu, że jak tylko wrócisz do domu i się lepiej poczujesz, zaprosimy go na kilka dni.
Opieram głowę o barierkę jej lozka. Czuje, że nie mam siły trzymać jej prosto. Po moich policzkach spływają łzy, a oczy zaczynają mnie piec.
- Tęsknie za tobą. Nawet nie wiesz ile bólu sprawia mi każdy dzień bez ciebie. Tęsknie za twoim dotykiem. Tęsknie za tym, jak każdego dnia się uśmiechałaś. Albo kiedy się denerwowałaś, kiedy coś Ci nie wychodziło. Jesteś naprawdę strasznie uparta. Co ty ze mmą zrobiłaś, co? Proszę, wróć do mnie. Kocham Cię Martyna.
Czuje jak zaciska palce na mojej ręce.
_______________________________________________________________
I znowu szybciutko bo o wszystkim zapomnę.
Po pierwsze strasznie Was przepraszam, że rozdziału nie było tyle czasu, ale musiałam chwilę skupić się na czymś innym.
Po drugie zapraszam Was na wattpada, gdzie możecie przeczytać moją książkę (Fight for live) i strasznie, STRASZNIE proszę Was o gwiazdki i komentarze, bo jest mi to potrzebne... Ale szczegóły w swoim czasie.
Po trzecie wybaczcie mi wszystkie błędy i niedociągnięcia w rozdziale, ale nie mam czasu by go sprawdzić (ach tak to jest, jak nie chodzi się do szkoły przez ponad 2 tygodnie;))
I najważniejsze - Martyna się w końcu obudzi?
Ach i jeszcze jedno, bo zapomniałam. To już 50 część opowiadania! Ciężko mi uwierzyć, że historia Martyny i Piotrka ma juz tyle rozdziałów, a Wy nadal ze mną jesteście i pomagacie tworzyć tą historię! 💗
Trzymajcie się ciepło i do następnego!
Natalia

Ps. Nie bądź tajemniczy! Zostaw po sobie komentarz! :)

Ilość słów: 1750

12 komentarzy:

  1. Piękne słowa Piotrka, które musi do nieprzytomnej Martyny. Moje Gratki.😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne słowa Piotrka, które musi do nieprzytomnej Martyny. Moje Gratki.😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Szok nie potrafię opisać emocji jakie towarzyszyły mi przy czytaniu tej części . Coś wspaniałego! Pobudzilas moja wyobraźnie do tego stopnia, że widziałam każdy ruch i sytuację jaką opisywałaś. Świetnie oddałaś uczucia, jakie towarzyszyły Piotrkowi. A sama końcówka powalająca . CUDOWNE!!!Pozdrawiam serdecznie i oczekuje kolejnej części z niecierpliwością;) Miła W.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie.Z niecierpliwością czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawde super opowiadanie czekam na next i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Super i tylko tyle jestem w stanie powiedzieć/Wiki***

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszyłam się czytając tę część, jest świetna, obszerne opisy robią wrażenie, jakbym stała obok, wszystko czuła i widziała. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz! Jak czytam Twoje opowiadania przenoszę się do innego świata :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie czekam z niecierpliwością na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super już nie mogę się doczekać na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy kolejna część?Zapraszam również do mnie http://opowiadanianasygnale.bloa.pl/ /Wiki***

    OdpowiedzUsuń